Joanna Parafianowicz: Równość nie jest przywilejem

Dla dzieci, które nie interesują tatusia, rodziną są mamy i babcie.

Aktualizacja: 19.09.2020 10:58 Publikacja: 19.09.2020 00:01

Joanna Parafianowicz: Równość nie jest przywilejem

Foto: Adobe Stock

Jedynie jedna na 50 osób ma rude włosy, a gen odpowiedzialny na ten kolor został wykryty dopiero w 1995 r. Przez stulecia rudych się bano i przypisywano im rozmaite cechy, np. że zostali poczęci podczas miesiączki, a kobiety z takimi włosami to czarownice. W XIX-w Rumunii wierzono, że rudość predystynuje do wampiryzmu, a francuski geograf Élisée Reclus zanotował przesąd, że „jeśli zmarły miał rude włosy [...], będzie wchodził w nocy do domów, aby wysysać krew pięknych młodych dziewcząt". Próby ustalenia, z czym naprawdę wiąże się rudość, kosztowały życie wielu ludzi.

Od 8 do 15 proc. ludzi jest leworęcznych. W przeszłości leworęczność uznawano za zły nawyk, a nawet ułomność czy chorobę. Osoby piszące lewą ręką przezywano słowem „mańkut" i dyskryminowano (zwłaszcza w młodszym wieku) w szkolnej społeczności. Normą jest też, że większość urządzeń, także tych codziennego użytku nadal tworzona jest wyłącznie dla praworęcznych (aparaty fotograficzne, bankomaty, nożyczki).

Czytaj także: Joanna Parafianowicz: już nie jest modnie być homofobem

Jako albinos rodzi się 1 na 5000 osób, a w Tanzanii po dziś dzień wierzy się, że ciała albinosów kryją magiczną moc. Ich kończyny traktowane są jak talizmany, więc często są zabijani i ćwiartowani. Bielactwo wrodzone jest nie tyle chorobą, ile charakterystyką genetyczną, na którą osoby nim doświadczone nie mają żadnego wpływu. Podobnie rzecz się ma z kolorem włosów i leworęcznością. Kolor można nadać, ale nie będzie to miało wpływu na odrost, a pisania prawą ręką można się nauczyć, choć nie zmieni to naturalnego odruchu i skłonności.

Szacuje się, że w Polsce około 5 proc. osób identyfikuje się jako LGBT, przy czym to ok. 10 proc. osób w wieku 14–29 lat, 1 proc. osób w wieku 30–49, i 4 proc. w wieku 50–65 (badanie Dalia Research). Choć w 1991 r. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) usunęła homoseksualizm z listy Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych i w międzynarodowych klasyfikacjach chorób i zaburzeń próżno szukać definicji orientacji seksualnej jako choroby, Polska ma odmienne zdanie.

Są ośrodki leczące z homoseksualizmu rozmaitymi metodami, np. pacjent poddawany jest bodźcom wywołującym podniecenie wobec przedstawicieli tej samej płci, a następnie szokom elektrycznym; inną metodą jest masturbacja podczas okazywania osób płci odmiennej). Jak nadto wynika z pkt 38 opublikowanego 28 sierpnia dokumentu Episkopatu ws. LGBT+, polski Kościół chce pomagać osobom LGBT+ odzyskiwać zdrowie seksualne i „naturalną orientację płciową".

Trudno nie dostrzec, że kwestia praw i wolności osób LGBT ukazywana jest w krzywym zwierciadle. Obok przesądów, przekonań i prymitywnych uprzedzeń podnoszone są także argumenty „merytoryczne". Broniąc polskiej rodziny i dzieci przed środowiskiem LGBT, po wielokroć powtarzany jest argument, iż zezwolenie na małżeństwa, dziedziczenie czy adopcję dzieci to domaganie się przywilejów. Argumenty te są ze wszech miar chybione i obnażają niezrozumienie nie tylko samego zjawiska seksualności człowieka, ale i pojęcia „przywileju". Jego istotą nie jest bowiem zrównanie praw jednych grup względem innych (do czego w istocie dążą środowiska LGBT), lecz nadanie praw o szerszym charakterze i przedmiocie. Przywilejem nie jest zatem pozwolenie, aby osoby LGBT mogły korzystać z prawa do dobrego życia i swobodnego o nim decydowania, prawa do szczęścia czy do uznawania wszędzie podmiotowości prawnej każdej osoby.

Powtarzanie, że seksualność człowieka należy leczyć, a nieheteroseksualni obywatele żądają nadzwyczajnego traktowania, stawia Polskę w jednym rzędzie z tanzańskimi szamanami ćwiartującymi albinosów. A jeśli ten argument wyda się ekstrawagancki, pozwalam sobie skierować pytanie do osób, które wychowywanie dzieci przez osoby tej samej płci biorą za patologię.

Co powiecie tysiącom mam i babć, które dzielą między siebie obowiązki rodziców, gdy ojciec nie jest nimi zainteresowany? To także nie jest rodzina, a przekazywane prze nie wzorce są złe?

Autorka jest adwokatką, założycielką bloga www.pokojadwokacki.pl

Jedynie jedna na 50 osób ma rude włosy, a gen odpowiedzialny na ten kolor został wykryty dopiero w 1995 r. Przez stulecia rudych się bano i przypisywano im rozmaite cechy, np. że zostali poczęci podczas miesiączki, a kobiety z takimi włosami to czarownice. W XIX-w Rumunii wierzono, że rudość predystynuje do wampiryzmu, a francuski geograf Élisée Reclus zanotował przesąd, że „jeśli zmarły miał rude włosy [...], będzie wchodził w nocy do domów, aby wysysać krew pięknych młodych dziewcząt". Próby ustalenia, z czym naprawdę wiąże się rudość, kosztowały życie wielu ludzi.

Pozostało 85% artykułu
Opinie Prawne
Tomasz Siemiątkowski: Szkodliwa nadregulacja w sprawie cyberbezpieczeństwa
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Czy wolne w Wigilię ma sens? Biznes wcale nie musi na tym stracić
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Awantura o składki. Dlaczego Janusz zapłaci, a Johanes już nie?
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Trzy wnioski po rządowych zmianach składki zdrowotnej
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Rząd wypuszcza więźniów. Czy to rozsądne?