Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Jak Izba Dyscyplinarna chciała TSUE unieważnić

Sposób budowy uzasadnienia, przemilczanie istotnych argumentów i brak precyzji użytych sformułowań to nie tylko kwestia prawniczego warsztatu.

Publikacja: 11.10.2020 00:01

Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Jak Izba Dyscyplinarna chciała TSUE unieważnić

Foto: Adobe Stock

W postanowieniu z 23 września 2020 r., II DO 52/20 Izba Dyscyplinarna SN wypowiedziała się o wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z 19 listopada 2019 r., 585/18, 624/18 i 625/18, stwierdzając, że to orzeczenie prejudycjalne nie ma „mocy obowiązującej" na gruncie polskiego porządku prawnego. To ekstrawaganckie stanowisko uzasadnione zostało zaskakująco.

Błąd w sankcji

Po pierwsze, wskazano, że sprawy o przeniesienie sędziego SN w stan spoczynku rozpoznaje w pierwszej instancji SN w składzie jednego sędziego ID, z czego wywiedziono, że Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN procedowała w składzie sprzecznym z przepisami prawa, co miało skutkować „bezwzględną nieważnością postępowania". Obok pomylenia przez ID – w płaszczyźnie konsekwencyjnej – materialnoprawnej sankcji nieważności bezwzględnej z procesową sankcją nieważności postępowania, zastanawiać musi brak jakiejkolwiek refleksji nad problemem pominięcia przepisów o właściwości ID w toku postępowania zwieńczonego postanowieniem SN z 2 sierpnia 2018 r., III UZP 4/18,? oraz tego, że IPiUS SN orzeka, co do zasady, w składzie trzech sędziów. Trzyosobowy skład SN w Izbie Pracy jest zatem składem zgodnym z przepisami prawa, choć istotnie nie jest zastrzeżony dla spraw tego typu w Izbie Dyscyplinarnej. Wadliwość składu zachodziłaby jednak, gdyby sprawę rozpoznawała Izba Dyscyplinarna, ale zważywszy, że z pominięciem przepisów o  jej właściwości rozpoznawała sprawę Izba Pracy, twierdzenie o wadliwości składu trzyosobowego pozostaje nietrafne. Zastosowany przez SN w postanowieniu z 2 sierpnia 2018 r. mechanizm zastosowania normy unijnej i pominięcia sprzecznych z prawem unijnych przepisów prawa krajowego to natomiast kluczowy, uznany i powszechnie wykorzystywany od lat 60. mechanizm pierwszeństwa stosowania prawa UE (por. np. Van Gend en Loos 26/62, Costa 6/64, wyr. SN z 10 grudnia 2015 r., V CSK 186/15).

Czytaj także: Izba dyscyplinarna Sądu Najwyższego pyta Trybunał Konstytucyjny o postanowienie TSUE

Po wtóre, ID błędnie uznała, że gdyby zachodziła wadliwość składu sądu odsyłającego (w tym przypadku SN jako występującego z pytaniami prejudycjalnymi) powodująca określoną w art. 379 k.p.c. nieważność postępowania przed tym sądem, to wadliwość ta miałaby dotyczyć postępowania przed TSUE. Trybunał w Luksemburgu przecież na podstawie k.p.c. w ogóle nie orzeka. Z perspektywy dopuszczalności pytania prejudycjalnego nie mają zatem znaczenia naruszenia procedury krajowej, do których mogłoby ewentualnie dojść przy formułowaniu pytania. Na przykład, w sprawie Reina v. Landeskreditbank Baden-Wurtenberg, 65/81, Trybunał udzielił odpowiedzi na pytanie sądu krajowego, mimo że skład sądu był sprzeczny z prawem niemieckim.

Pomylone kryteria

Po trzecie, w uzasadnieniu ID pomylono problem oceny, czy dany organ odsyłający państwa członkowskiego spełnia kryteria sądu, z prawidłowością obsadzenia danego składu orzekającego. Istotnie tylko organy będące organami sądowymi mogą wystąpić z pytaniem prejudycjalnym. Chodzi tu wszakże o przymiot danej instytucji, a nie o prawidłowość obsadzenia jej składu w świetle norm prawa krajowego. Kryteria definiowania sądu dla postępowania prejudycjalnego wskazano w sprawie Abrahamsson v. Fogelquist, C-407/98, nakazując rozważyć w toku analizy, czy pytanie prejudycjalne zostało zadane przez organ do tego uprawniony tj.: 1) czy dany organ został utworzony na podstawie prawa, 2) czy jest stały, 3) czy jego właściwość jest obowiązkowa, 4) czy orzeka w procedurze spornej, 5) czy orzeka na podstawie prawa, 6) czy jest niezawisły. Na gruncie tego testu uznano dopuszczalność pytań zadawanych przez rozpoznające spory sądy powszechne, sądy administracyjne, w zakresie powierzonej funkcji publicznej, sądy arbitrażowe (Nordsee v. Reederei Mond, 102/81), a nawet sądy dyscyplinarne (Broekmeulen, 246/80). W tym kontekście stwierdzenie, że Sąd Najwyższy RP nie jest organem sądowym, wydaje się dość ekstrawaganckie, nawet jak na Izbę Dyscyplinarną.

Po czwarte, ID błędnie wywiodła, że Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN nie jest sądem niezawisłym, ponieważ rozpoznawała sprawy sędziów SN, w tym jej prezesa. Twierdzenie, że Izba Pracy nie ma przymiotu niezawisłości, wymagałoby oceny instytucjonalnej. Ta zaś na przestrzeni lat wydaje się jednoznaczna. Również dziś sprawy sędziów SN rozpoznaje SN, pomimo że istnieje problem wpływu okoliczności osobiście dotyczących poszczególnych sędziów na prawidłowość rozstrzygnięcia. Te zaś rozstrzygane są na gruncie konkretnych spraw w świetle norm prawa krajowego. SN rozstrzyga te sprawy nie dlatego, że ustawodawca problemu nie dostrzega, lecz dlatego, że nie ma w Polsce wyższego rangą organu sądowego niż SN. Tyle tylko, że dziś sprawy z zakresu przeniesienia sędziego Sądu Najwyższego w stan spoczynku rozpoznaje nie Izba Pracy, lecz Izba Dyscyplinarna. Niezawisłość tej ostatniej stanowi zaś przedmiot nieustannego zafrasowania polskich i europejskich prawników. Zresztą również jej samej, co pośrednio wybrzmiewa z uzasadnienia postanowienia ID z 23 września 2020 r.

Gorzej niż nisko

Ostatnią kwestią jest sposób ukształtowania uzasadnienia. Niestety, nawet uwzględniając ogólny spadek standardu jakości uzasadnień w SN, uzasadnienie postanowienia ID z 23 września 2020 r. od najbardziej obniżonego standardu odbiega rażąco in minus. Nieporadna kwalifikacja sankcji, mieszająca nieważność bezwzględną w prawie materialnym z nieważnością postępowania, która prowadzi ID do stwierdzenia o braku „mocy obowiązującej" wyroku TSUE, to dyskwalifikujące przesunięcie kategorialne. Po pierwsze, taką moc mogą bowiem mieć akty normatywne, nie zaś orzeczenia sądowe. Po drugie, nawet nieważność postępowania wymaga zniesienia dotkniętego nieważnością orzeczenia we właściwym postępowaniu odwoławczym lub ewentualnie w szczególnym trybie kontroli prawomocnych orzeczeń. To, że sąd drugiej instancji bierze ją pod uwagę z urzędu, bez względu na wiedzę stron i podniesienie zarzutu nieważności (por. wyr. SN z  10 maja 2000 r., III CKN 416/98) nie oznacza, że działa ona jak nieważność bezwzględna (ab initio i ipso iure) i w żaden sposób nie prowadzi do „nieobowiązywania wyroku". Sposób budowania argumentacji, przemilczenia i niedostrzeganie istotnych argumentów, nieprecyzyjne sformułowania i język, to już nie tylko kwestia prawniczego warsztatu. Jeśli tak mają być budowane postanowienia sądowe, autorytet sądów długo się nie podniesie.

Autorzy są profesorami prawa i adwokatami

W postanowieniu z 23 września 2020 r., II DO 52/20 Izba Dyscyplinarna SN wypowiedziała się o wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z 19 listopada 2019 r., 585/18, 624/18 i 625/18, stwierdzając, że to orzeczenie prejudycjalne nie ma „mocy obowiązującej" na gruncie polskiego porządku prawnego. To ekstrawaganckie stanowisko uzasadnione zostało zaskakująco.

Błąd w sankcji

Pozostało 95% artykułu
Opinie Prawne
Tomasz Siemiątkowski: Szkodliwa nadregulacja w sprawie cyberbezpieczeństwa
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Czy wolne w Wigilię ma sens? Biznes wcale nie musi na tym stracić
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Awantura o składki. Dlaczego Janusz zapłaci, a Johanes już nie?
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Trzy wnioski po rządowych zmianach składki zdrowotnej
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Rząd wypuszcza więźniów. Czy to rozsądne?