Niezależnie od prezentowania w ostatnich latach jednostronnego i zdeformowanego obrazu funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości debata na temat zmian w polskim sądownictwie koncentruje się głównie na ocenie tego, jak model nominacji sędziowskich wpływa na ocenę niezawisłości sędziów. Zagadnienie to nie jest nowe i pozostaje przedmiotem ożywionych dyskusji w gremiach prawniczych co najmniej od połowy XIX w. Co ciekawe, dotychczas nie wykazano tego, czy faktycznie i w jaki sposób określony kształt procedury nominacyjnej wpływa negatywnie na niezawisłość sędziego. Nie budzi natomiast wątpliwości, że zależy ona przede wszystkim od poziomu gwarancji umożliwiających zachowanie niezależności i niepodatności sędziego na wpływy z zewnątrz – zarówno podsądnych czy polityków, jak też, a może przede wszystkim, innych sędziów. Trafnie wskazuje w swoim orzecznictwie Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, iż dla oceny osobistej niezawisłości sędziego i niezależności sądu z jego udziałem kluczowe znaczenie mają rzeczywiste gwarancje ustrojowe związane z nieskrępowanym i niezagrożonym represjami. Sędzia jednak musi pozostawać wolnym od nacisków czy różnego rodzaju uzależnień także ze strony reprezentantów władzy sądowniczej – zarówno „z zewnątrz”, jak i „z wewnątrz”.
Wymowne jest, że powołujący się na dorobek orzeczniczy TSUE zwolennicy testowania sędziów w żadnym wypadku nie wykazali tego, czy i w jaki sposób „weryfikowani” podlegać mają naciskom ze strony władzy ustawodawczej lub wykonawczej. Sam taki „test” może zresztą stanowić formę nacisku, a już z pewnością są nią pojawiające się w motywach niektórych rozstrzygnięć apele do sędziów do orzekania w określony sposób bądź o powstrzymanie się od orzekania.
Czytaj więcej
Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka zgodnie ze stanowiskiem ministra Adama Bodnara opowiedziała się za zakazem kandydowania tzw. neosędziów do Krajowej Rady Sądownictwa.
Wbrew dominującej narracji sam wybór sędziów przez polityków jako reprezentantów obywateli wybranych w demokratycznych wyborach może, ale nie musi prowadzić do „upolitycznienia” sądownictwa rozumianego jako podporządkowanie w działalności orzeczniczej politykom czy realizacja stawianych przez nich oczekiwań. To, czy tak się stanie, zależy nie od sposobu wyboru sędziów, lecz od tego, czy istnieje realna możliwość wpływania polityków na działalność sądów i trybunałów. Do niedawna nie tylko nie zarzucano politycznych motywacji w orzekaniu sędziom TK, mimo że są oni wybierani bezpośrednio przez Sejm, a także sędziom TSUE czy ETPC, którzy są wskazywani przez władze polityczne poszczególnych państw. Oczywiście wybór bywa determinowany tym, czy kandydat na sędziego podziela poglądy osób dokonujących wyboru, to jednak nie zależy od tego, czy są nimi wprost obywatele, czy też politycy lub sędziowie. Jeżeli zaś ktokolwiek po objęciu urzędu sędziego w orzekaniu kieruje się wytycznymi lub oczekiwaniami polityków, to dyskredytuje to taką osobę jako sędziego. Jednak sama podatność na takie wpływy wynika z charakteru i niezrozumienia istoty niezawisłości przez sędziego. Z pewnością bowiem istniejące konstytucyjne gwarancje niezależności umożliwiają sędziemu sprawowanie urzędu kierując się kryteriami obiektywizmu i sprawiedliwości oraz oderwanie się od wcześniejszych relacji, sympatii czy uprzedzeń.
Problemem dotychczas niedostatecznie dostrzeganym jest niebezpieczeństwo niewłaściwego oddziaływania na wykonywanie wymiaru sprawiedliwości przez osoby w ramach samej władzy sądowniczej. Możliwe jest co najmniej pośrednie oddziaływanie władzy wykonawczej poprzez tych jej reprezentantów, którzy sprawują kierownicze funkcje w sądownictwie z nadania polityków – na przykład prezesów sądów. Ponadto podatność na wpływ ze strony środowiska sędziowskiego czy osób sprawujących funkcje kierownicze w wymiarze sprawiedliwości może wiązać się z mechanizmem oceny orzekania w procedurach awansowych. Przy założeniu możliwości oceny merytorycznej orzeczeń przez organ decydujący o nominacji albo oceniający kandydaturę istnieje ryzyko, że sędzia „niewłaściwie” orzekający nie mógłby liczyć na awans do sądu wyższego szczebla. Tymczasem, jak pokazuje praktyka, niejednokrotnie dopiero po wielu latach może okazać się, że to właśnie „niewłaściwe” rozstrzygnięcie okazało się trafne wbrew wcześniej ukształtowanej linii orzeczniczej.