Wyobraźmy sobie dziennikarza, który wykorzystuje materiał swojego kolegi lub naukowca, który – idąc na skróty – nadmiernie czerpie z dorobku innych wbrew przyjętym regułom. Reakcja na takie postępowanie wydaje się oczywista. Dziennikarza uznaje się za nierzetelnego, a w przypadku naukowca pojawiają się wątpliwości co do uczciwości i wiarygodności jego badań.
Analogia do sędziego nie jest tu bezpośrednia. Sądownictwo to sfera bardziej wrażliwa, ponieważ operuje na żywym organizmie. Sędzia często rozstrzyga o życiu, przyszłości i o całym dorobku stającego przed nim człowieka, często w sposób nieodwracalny. Jednak reakcje na takie praktyki są różne. Kariera dziennikarza, który poszedł na skróty, podobnie jak naukowca, zawisłaby na włosku. Byłby zapewne obiektem środowiskowego ostracyzmu (choć pewnie nie we wszystkich mediach), a redakcja czy uczelnia mogłaby wszcząć postępowanie dyscyplinarne.
Czytaj więcej
Warszawski sędzia skopiował i przekleił uzasadnienie wyroku w sprawie przeniesienia zezwolenia na prowadzenie apteki. Zapomniał przy tym zmienić nazwę firmy i poprawić błędy językowe. Podobną kalkę zastosowano kilka dni później.
Sędziowie nie rozumieją, o co ta „afera” i skąd te „zaczepki”
W sądownictwie, przynajmniej w jego części (bo generalizowanie byłoby krzywdzące), tak nie jest. Reakcje na opisywaną w „Rzeczpospolitej” historię Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, gdzie doszło do kopiowania fragmentów uzasadnień, a robiący to sędzia nawet niespecjalnie dbał o wykreślenie danych pochodzących z innego uzasadnienia wyroku, nie były jednoznaczne. Kiedy zapytałem kogoś związanego z sądownictwem, wzruszył tylko ramionami, twierdząc, że taka praktyka ma miejsce od lat i „to żadna afera nie jest”.
To prawda, już przed laty opisywaliśmy naganną praktykę wyroków kopiuj-wklej w sądach powszechnych. Jakie było oburzenie, łącznie z oskarżeniem o zamach na niezależność Trybunału Konstytucyjnego, kiedy wytknęliśmy jednemu sędziemu z profesorskim tytułem, że zleca pisanie uzasadnień naukowcom z instytutu, którym kieruje. Sam zainteresowany ze zdziwieniem zareagował na „zaczepkę”, uważając, że to nic nagannego.