Rząd powinien zintensyfikować prace nad rozdziałem funkcji prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości, ponieważ Roman Giertych wydaje się mieć wielką ochotę na to pierwsze stanowisko. Taki wniosek można wysnuć, obserwując przebieg afery związanej z Funduszem Sprawiedliwości. Patrząc na sejmowe wystąpienie skruszonego dyrektora z Ministerstwa Sprawiedliwości, w którym oskarżył dawne kierownictwo resortu, poseł Giertych wciela się w rolę raz adwokata, raz oskarżyciela, co może zaburzać powszechne rozumienie wymierzania sprawiedliwości.
Nie ma wątpliwości, że jeśli w Funduszu Sprawiedliwości doszło do nadużyć, winowajcy powinni ponieść odpowiedzialność karną. To zadanie dla prokuratury i innych służb, a na końcu dla sądów. Obecnie mamy dwie rzeczywistości: prokuratura prowadzi postępowania w ciszy, a jednocześnie Roman Giertych prowadzi swoje własne postępowanie, wykorzystując postać byłego dyrektora w Ministerstwie – Tomasza Mraza.
Czytaj więcej
Warto na taśmy Tomasza Mraza z Funduszu Sprawiedliwości i aferę sędziego Tomasza Szmydta patrzeć łącznie. Obie historie pokazują bowiem, jak system władzy, sądy i prokuraturę wyobrażał sobie obóz Zjednoczonej Prawicy, na czele którego stał Jarosław Kaczyński.
Kto jest prokuratorem, a kto obrońcą w sprawie Funduszu Sprawiedliwości?
Media z kolei chcą zwiększać swoje zasięgi ciągnąc sprawę a Roman Giertych zdobywa punkt u wyborców koalicji rządzącej, którzy chcą rozliczeń PiS. Czy jednak w tej sprawie nie umyka coś ważnego? Polityka rządzi się swoimi prawami, ale czy takie „innowacyjne” podejście do wymiaru sprawiedliwości nie podważa zaufanie do ugruntowane relacje między instytucjami? Okazuje się bowiem, że kolidują tu logiki politycznego show, postępowania karnego, tajemnicy śledztwa, etc.
Czytaj więcej
Należy sprawdzić oryginalność nagrań w sprawie funkcjonowania Funduszu Sprawiedliwości i zweryfikować, czy nie są np. kompilacją różnych wypowiedzi — mówi Barbara Piwnik, sędzia w stanie spoczynku i b. minister sprawiedliwości.