Ujawnienie taśm Tomasza Mraza to trzęsienie ziemi. A będzie jak w filmach Hitchcocka – wstrząsy to dopiero początek, potem napięcie tylko rośnie. Bowiem na taśmach słyszymy nie tylko kulisy przyznawania wielomilionowych dotacji organizacjom, które chciał wspierać były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro i jego otoczenie. Przecież o tym, że Fundusz Sprawiedliwości stał się politycznym wehikułem transferowania publicznych pieniędzy do swoich, wiedzieliśmy co najmniej od czasu raportu NIK z 2021 roku, który stwierdził, że tylko jedna trzecia środków poszła do ofiar przestępstw. A w grę wchodziły setki milionów złotych.
Co łączy taśmy ujawnione przez Tomasza Mraza dotyczące Funduszu Sprawiedliwości z aferą sędziego Tomasza Szmydta?
Ale taśmy pokazują coś więcej – uchylają rąbka tego, jak funkcjonował system władzy zbudowany przez Zjednoczoną Prawicę. Na jednym z nagrań wiceminister sprawiedliwości ustala z prokuratorem taktykę umorzenia śledztwa niewygodnego dla Zbigniewa Ziobry. I tu dochodzimy do sedna sprawy.
Warto przypomnieć wydarzenia sprzed kilku tygodni, czyli zdradę sędziego Tomasza Szmydta, który uciekł na Białoruś. Co łączy te sprawy? Otóż obie pokazują, jak patologiczny układ władzy budowała Zjednoczona Prawica. Piszę Zjednoczona Prawica, bo nie chodzi tu tylko o działania Ziobry. Zmiany w wymiarze sprawiedliwości minister realizował przecież na polecenie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, z którym konsultował kolejne ustawy.
PiS przez lata przekonywał, że w wymiarze sprawiedliwości funkcjonuje patologiczny układ zepsutych sędziów, ale to on sam taki układ stworzył, czego dowodem jest afera sędziego Szmydta, którego PiS wyniósł na szczyty sędziowskiej hierarchii. To Zjednoczona Prawica posługiwała się takimi osobowościami jak Szmydt, na nich opierała swoją strategię „reform”.