Jestem człowiekiem wody: Maciej Strączyński opowiada o swojej pasji

Rozmowa | Maciej Strączyński, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia, nurek

Publikacja: 31.01.2016 06:30

Maciej Strączyński

Maciej Strączyński

Rz: Nurkowania mógłby pan uczyć.

Maciej Strączyński: Mógłbym się zatrudnić w stacji nurkowej i prowadzić wycieczki podwodne oraz asystować przy szkoleniach. Mam stopień divemastera. To pierwszy stopień instruktorski federacji PADI. Gdyby ktoś chciał kiedyś mnie wyrzucić ze stanowiska sędziego, mógłbym się wyprowadzić do ciepłych krajów i żyć z nurkowania. Mój stopień jest ceniony w każdym centrum nurkowym i gdy nurkuję, nieraz proszą mnie, bym uważał na niedoświadczonych nurków z grupy.

Dlaczego zaczął pan nurkować?

Do wody ciągnęło mnie zawsze. Jestem człowiekiem wody: Pomorzaninem i dzieckiem stoczni. Pracę magisterską pisałem o katastrofach morskich i z tej tematyki wygrałem „Wielką grę". Żeglowałem, przepłynąłem kajakiem Polskę z Suwałk do Szczecina. Mam też patent motorowodny. Razem z żoną i kotami opłynęliśmy na jachtach motorowych kawał Europy.

Zabierał pan na jacht koty?!

Tak. Jacht musi być spory, żeby miały gdzie biegać. Ale nurkowania już im nie proponowałem.

Co pana zafascynowało w nurkowaniu?

Nurkuje się, by oglądać. Są nurkowie, którzy pod wodą najbardziej lubią oglądać własny głębokościomierz: ile metrów? Ja do nich nie należę. Wolę podziwiać przyrodę lub pomniki historii, czyli wraki.

Jakie wraki pan oglądał?

Byłem np. w najsłynniejszym wraku, mekce nurków, transportowcu „Thistlegorm". Leży koło wybrzeża Synaju. Płynął z zaopatrzeniem dla armii brytyjskiej w czasie II wojny światowej na front afrykański i został zbombardowany.

Co na nim jest?

Samochody wojskowe, motocykle, działa samobieżne, a nawet lokomotywy, i to takie, które nie zachowały się już na lądzie. Sprzęt wojskowy, broń. To podwodne muzeum II wojny światowej. Jest to jednak wrak dla doświadczonych nurków – leży na głębokości prawie 40 m. Żeby zwiedzić wszystkie ładownie, trzeba kilku godzin nurkowania.

Nie obawiał się pan, że coś się może stać i pan w tym wraku zostanie?

Nie, nurkowanie to bezpieczny sport. Wystarczy rozsądek i przestrzeganie elementarnych zasad bezpieczeństwa, aby się ustrzec wypadku. Sport ekstremalny to np. jazda na nartach. Michael Schumacher jeździł na nartach i teraz leży w śpiączce.

Gdzie pan najczęściej nurkuje?

Jestem członkiem klubu „Delphinus" działającego w Polsce i Hiszpanii. Centrum ma dziś na Gran Canarii. Prowadzi go mój kuzyn z żoną. To oni kilkanaście lat temu wciągnęli mnie do nurkowania i czasem im asystowałem przy szkoleniach. Robiłem to niezarobkowo, choć jako sędzia mogę wykonywać pracę szkoleniową. Prawo nie precyzuje, czego wolno mi uczyć.

Nurkuję wszędzie, gdzie mam okazję. Zimą lecę tam, gdzie jest ciepło i można pływać. Urlopy zawsze spędzam nad wodą lub na wodzie. Nurkowałem w Atlantyku, Morzu Czerwonym, w różnych miejscach Morza Śródziemnego, np. na Santorini przy czynnym wulkanie i w jaskini z fokami. Nurkowałem na Karaibach: Dominikana, Jamajka, Meksyk. Byłem w zalanych wodą podziemnych labiryntach Jukatanu – cenotach. Bywałem też na dnie Bałtyku.

Czy nurkowanie w Polsce jest ciekawe?

Zależy gdzie. Na Bałtyku mamy np. wraki w Zatoce Gdańskiej i wokół Półwyspu Helskiego. Ciekawymi miejscami są wyrobiska pokopalniane, zwłaszcza wapienne, kredowe. Jest w nich bardzo czysta woda. W jeziorze Miedwie jest dawna niemiecka torpedownia i wrak holownika, który ją obsługiwał. Koło Jaworzna jest z kolei zalana kopalnia, pod wodą są tam dwie olbrzymie koparki.

W Polsce ciekawe jest nurkowanie nocą.

Co jest w nim interesującego?

Ryby, które właśnie nocą wychodzą na żer. Ciekawie reagują na światło. Ale nie ma się co łudzić – raf koralowych w Polsce nie ma. Są za to zakwity i zmętnienia.

Która rafa jest pana zdaniem najpiękniejsza?

Nie da się na to pytanie odpowiedzieć. Każda jest inna. Na Wielkiej Barierze u wybrzeży Australii jeszcze nie byłem. Najbardziej kolorowe widziałem w Morzu Czerwonym. W Zatoce Meksykańskiej są za to ciekawe formy raf. Na rafach można spotkać kogoś ciekawego – żółwie, rekiny, delfiny. Śpiew delfinów słyszalny jest tylko pod wodą. To piękne trele. Natomiast blisko rekina niebezpiecznego dla ludzi nigdy nie byłem.

—rozmawiała Katarzyna Wójcik

Rz: Nurkowania mógłby pan uczyć.

Maciej Strączyński: Mógłbym się zatrudnić w stacji nurkowej i prowadzić wycieczki podwodne oraz asystować przy szkoleniach. Mam stopień divemastera. To pierwszy stopień instruktorski federacji PADI. Gdyby ktoś chciał kiedyś mnie wyrzucić ze stanowiska sędziego, mógłbym się wyprowadzić do ciepłych krajów i żyć z nurkowania. Mój stopień jest ceniony w każdym centrum nurkowym i gdy nurkuję, nieraz proszą mnie, bym uważał na niedoświadczonych nurków z grupy.

Pozostało 88% artykułu
Opinie Prawne
Tomasz Siemiątkowski: Szkodliwa nadregulacja w sprawie cyberbezpieczeństwa
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Czy wolne w Wigilię ma sens? Biznes wcale nie musi na tym stracić
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Awantura o składki. Dlaczego Janusz zapłaci, a Johanes już nie?
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Trzy wnioski po rządowych zmianach składki zdrowotnej
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Rząd wypuszcza więźniów. Czy to rozsądne?