Na tle zalewu przestrzeni publicznej przekazami o „bezkosztowym wyzwoleniu” się kredytobiorców z umów, które sami zawarli, uwagę zwraca wyjątkowo rozsądny komentarz sędziego Henryka Walczewskiego z Sądu Okręgowego w Warszawie (orzekającego w tzw. „wydziale frankowym”) oraz Moniki Kucharskiej pt.: „Kusząca wizja pożyczki gratis, czyli kredyt we frankach” (rp.pl, 22.11.2023).
Zakorkowane sądy
Choć Autorzy jako przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości zachowują daleko idącą powściągliwość w prezentowaniu jednoznacznych poglądów prawnych, doskonale diagnozują jeden z głównych powodów postępującej – ze szkodą dla obywateli i przedsiębiorców – zapaści wymiaru sprawiedliwości: potok „frankowych” sporów, który „zakorkował” sądy.
A jego praprzyczyną jest agresywny marketing kancelarii prawnych i odszkodowawczych, które stworzyły wokół tego „frankowy przemysł”. Motorem napędowym w tym zakresie są właśnie roztaczane wizje uzyskania darmowego kredytu, a nawet darmowego mieszkania. Problemy te trafnie punktują Autorzy, wskazując, że okoliczności takie jak: 1) gwałtowny przyrost powództw „frankowiczów” w sądach; 2) istotna przewaga uwzględnień tych powództw przez sądy w porównaniu z ich oddaleniami, nie przesądzają (choćby z uwagi na charakter tych powództw, które nie dotyczą całości sporu), że finalnie rachunek będzie korzystny dla klienta. A już na pewno jasnym jest, że nie będzie korzystny dla ogółu obywateli, państwa oraz pozostałych klientów banków.
Zanim przejdę do roli „adwokata diabła” (to tylko takie powiedzenie, uprzedzam, aby nie łączyć go z klientami, których reprezentuję) w zakresie perspektyw wtórnych postępowań związanych kredytami „frankowymi”, muszę ze smutkiem wskazać, że niektóre z absurdalnych (choć pewnie niestety prawdziwych i realnych) przykładów podanych przez sędziego Walczewskiego i panią Kucharską są jak najbardziej poważnie traktowane przez wielu sędziów orzekających w sprawach frankowych.
Czytaj więcej: