Słowa Donalda Tuska o tym, że dla odblokowania środków z Krajowego Planu Odbudowy nie będzie potrzebne zakończenie procesu legislacyjnego, wprawiły w konsternację nawet sympatyków lidera opozycji.
Tusk wypowiedział te słowa po spotkaniu z Ursulą von der Leyen oraz innym prominentnymi politykami UE. Chodziło o wypełnienie tzw. kamieni milowych – Bruksela od samego początku, uzależniała wypłatę środków na KPO od reformy sądownictwa dyscyplinarnego w Polsce i przywrócenia do orzekania zawieszonych sędziów.
Rządowi Mateusza Morawieckiego nie udało się tego dokonać mimo uzgodnień poczynionych z Komisją Europejską. Nowela ustawy o Sądzie Najwyższym, która miała realizować porozumienie, utknęła w Trybunale Konstytucyjnym, gdzie skierował ją prezydent Andrzej Duda w ramach kontroli prewencyjnej. Klincz w Trybunale spowodowany sędziowskim buntem wokół prezesury Julii Przyłębskiej sprawił, że od dziesięciu miesięcy sprawa nie mogła trafić na wokandę, co przekreśliło szansę na szybkie odblokowanie KPO.
Czy Donald Tusk może więcej?
Słowa Donalda Tuska rzucają na sprawę nowe światło. Wskazują bowiem, że wejście nowych przepisów w życie niekoniecznie musi być niezbędnym warunkiem odblokowania KPO. Ważne, „żeby Europa zobaczyła, że praworządność wraca do Polski, i pieniądze będą wypłacone tak szybko, jak to możliwe” – powiedział lider Koalicji Obywatelskiej.
Czytaj więcej
Polska, zwłaszcza w dzisiejszym układzie geopolitycznym, jest zbyt ważnym elementem europejskiej układanki, by nie nagrodzić jej za pokonanie populistów.