Bogusław Chrabota: Donald Tusk wróci z Brukseli z sukcesem

Polska, zwłaszcza w dzisiejszym układzie geopolitycznym, jest zbyt ważnym elementem europejskiej układanki, by nie nagrodzić jej za pokonanie populistów.

Publikacja: 26.10.2023 03:00

Donald Tusk w Brukseli

Donald Tusk w Brukseli

Foto: AFP

To, co się wydarzyło w Warszawie, to nie tylko sukces demokratycznej większości i Donalda Tuska, ale również Ursuli von der Leyen, która forsowała twardą politykę KE w sprawie rządów prawa i klauzuli warunkowości. Liderzy prawicy z Jarosławem Kaczyńskim na czele fatalnie nie przewidzieli, jakie będą skutki społeczne braku środków unijnych, przekonani, że obroni ich polityka transferów i wiktymizacja lidera KO. A ten ostatni cierpliwie czekał do końca kampanii, aż będzie mógł ogłosić, że wyborczy sukces dotychczasowej opozycji będzie tożsamy z odblokowaniem europejskich funduszy.

Skądinąd bardzo mnie dziwi ta krótkowzroczność liderów PiS. Pisaliśmy o tym na łamach „Rzeczpospolitej” wielokrotnie, a autor tych słów powtarzał to jak mantrę: PiS nie wygra wyborów bez wyprostowania relacji z Brukselą, bez uzyskania pieniędzy na KPO i potwierdzenia dostępu do funduszy spójności. Możliwe, że rozumiał to Mateusz Morawiecki, ale z jakiejś przyczyny nie docenił Jarosław Kaczyński. Nie docenił albo – co jest również możliwe – zabrakło mu instrumentów, by wymusić odpowiednie działania ze strony Pałacu Prezydenckiego i TK.

Czytaj więcej

KE czeka na ruch ze strony Polski, bo zmiany w KPO wciąż można negocjować

Efekt? Dramatyczny brak wiarygodności oferty finansowej rządzących. Gdyby prawica dysponowała środkami unijnymi, mogłaby całkiem wiarygodnie obiecywać nawet gruszki na wierzbie. Bez tych pieniędzy i politycznego sukcesu nie była w stanie przekonać niezdecydowanych. Za to bardziej wiarygodny był Tusk. A dziś świetnie rozumie, że ta wiarygodność wisi na cienkiej nici funduszy.

Wie to Donald Tusk, ale wiedzą też jego polityczni partnerzy z Brukseli. Jeśli nie chcą jego osobistej kompromitacji i powrotu do władzy populistów, muszą coś zrobić, by wróciła wizja pieniędzy płynących szerokimi strumieniami z Unii nad Wisłę. Z pewnością lider KO nie przywiezie z Brukseli skrzyń ze złotem. Z pewnością nie będą to także czeki czy natychmiastowe odblokowanie kont. Wystarczy, że pospołu z przewodniczącą von der Leyen potwierdzą, że finansowe transze uznaje się za odblokowane, zmieniają się terminy, a kasa „po spełnieniu pewnych warunków” zacznie docierać do Warszawy.

Ktoś powie: diabeł tkwi w szczegółach tych warunków. Otóż nie, te warunki, tak zwane kamienie milowe i różne inne mniejsze kamyki, to tylko zapisy prawne, które jak każde prawo można interpretować, reinterpretować i zmieniać jak się chce. Ważniejsza jest wola polityczna, a ta – można mieć wrażenie – już jest. I raczej się nie zmieni.

To, co się wydarzyło w Warszawie, to nie tylko sukces demokratycznej większości i Donalda Tuska, ale również Ursuli von der Leyen, która forsowała twardą politykę KE w sprawie rządów prawa i klauzuli warunkowości. Liderzy prawicy z Jarosławem Kaczyńskim na czele fatalnie nie przewidzieli, jakie będą skutki społeczne braku środków unijnych, przekonani, że obroni ich polityka transferów i wiktymizacja lidera KO. A ten ostatni cierpliwie czekał do końca kampanii, aż będzie mógł ogłosić, że wyborczy sukces dotychczasowej opozycji będzie tożsamy z odblokowaniem europejskich funduszy.

Komentarze
Michał Szułdrzyński: A co, jeśli skan tęczówki wpadnie w oko przestępcom?
Komentarze
Michał Płociński: Donald Tusk może gorzko pożałować swojego uspokajania ws. powodzi
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Komisja bez politycznej mocy. Nie rząd, lecz znowu sekretariat Europy
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Wypadek na Trasie Łazienkowskiej, wypadek na A1, czyli zgubne skutki „trybu Boga”
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Powódź 2024. Fundusz Sprawiedliwości i wozy strażackie, czyli czego nie rozumie Suwerenna Polska