Marek Isański: Instytucje publiczne czy(li) bandy oszustów?

Powszechne jest przekonanie, że urzędnicy skarbowi nie popełniają przestępstw, za wyjątkiem sytuacji gdy dochodzi do korupcji w zamian za wydanie korzystnego dla obywatela rozstrzygnięcia. Takie myślenie jest infantylne. Wymaga korekty, aby system prawny/państwo skutecznie zabezpieczał obywateli przed bezczelnym okradaniem obywatela jaki opisany jest poniżej. W następnym materiale zostanie opisana rola sądów administracyjnych, które na to złodziejstwo przyzwalały.

Publikacja: 28.10.2023 14:00

Marek Isański: Instytucje publiczne czy(li) bandy oszustów?

Foto: PAP/Darek Delmanowicz

Spółka prowadziła bardzo zyskowną działalność gospodarczą i zgodnie z prawem rozliczała się z ciążących na niej podatków. Za 1996r. wypracowała ponad 3.5 mln zł zysku netto, który zgromadzenie wspólników przeznaczyło na wypłatę dywidendy. Jednak nie mogła wypłacić dywidendy, bo nie miała dostępu do własnych pieniędzy. W 1996r. fiskus dokonał zabezpieczenia w kwocie 6 mln zł., bezzasadnie zarzucając jej rzekome zaległości. Być może się pomylił, być może z głupoty. Z tego powodu jako termin wypłaty racjonalnie wskazała termin płatności datę od kiedy będzie miała dostęp do własnych pieniędzy.

W 2002r. fiskus przymuszony wyrokami NSA stwierdzającymi, że fiskus rażąco naruszał prawo, zwrócił spółce, ale znowu łamiąc prawo (tu już działał zupełnie świadomie), jedynie część zabranych jej pieniędzy. Gdyby fiskus wówczas postąpił zgodnie z prawem, to musiałby umorzyć całe postępowanie podatkowe wobec spółki i zwrócić wszystkie pieniądze jakie jej zabrał. Cała sprawa zakończyłaby się w 2002r.

Dokonany zwrot nastąpił bez oprocentowania za okres przetrzymywania pieniędzy na zabezpieczeniu trwającym prawie 5 lat, gdyż zabezpieczenie nie jest traktowane jak nadpłata. Dopiero kilka dni przed upływem przedawnienia organ musiał wydać decyzje firmujące wysokość zabezpieczenia, aby nie przyznać się do tego, że było ono bezzasadne.

Zwrot przetrzymywanych przez lata na zabezpieczeniu kwot bez oprocentowania to ewidentna szkoda wyrządzona spółce. Szkodę z tego powodu poniósł również akcjonariusz, bo należne mu już w 1997r. pieniądze dostał w 2002r. bez żadnego odszkodowania za zwłokę, bo przecież spółka nie miała z czego zapłacić mu odszkodowania za spóźnioną wypłatę dywidendy, gdyż organ zwrócił jej wartość nominalną.

Jednak fiskus nie pogodził się z tym, że zmuszony został przez NSA cokolwiek oddać, kontynuował bezprawne działania, które znowu uczyniły ze spółki wielomilionowego dłużnika podatkowego/oszusta. Nie posiadała ona majątku, bo 3 dni po odzyskaniu pieniędzy przelała na konto akcjonariusza 2.9 mln zł. oświadczając, że to częściowa dywidenda. Zgodnie z prawem na akcjonariuszu nie ciąży żaden obowiązek podatkowy w związku z otrzymaniem dywidendy.

Czytaj więcej

Marek Isański: NSA bawi się prawem, gdy nie chce bądź nie umie go zrozumieć

W ramach tych bezprawnych działań w 2008r. w sposób wręcz absurdalny opodatkowano akcjonariusza podatkiem od otrzymanych w 2002r. rzekomo odsetek od nieterminowo wypłaconej dywidendy za rok 1996., pomimo tego, że nie było na to żadnego dowodu. Decyzja została wydana całkowicie intencjonalnie. Celem fiskusa było uczynienie z akcjonariusza bankruta, bo w 2008r. fiskus zaczynał przegrywać wojnę ze spółka/wiedział, że ją przegra, a nie chciał dopuścić do tego, że okaże się, iż musi ponieść konsekwencje wyrządzonych spółce szkód.

Wskutek podejmowanych aż do 2012 roku bezprawnych działań Sądy patrzyły na spółkę i na akcjonariusza jak na oszustów podatkowych. Min. wypłata pieniędzy ze spółki na konto akcjonariusza w 2002r. wyglądała na klasyczne wyprowadzanie z niej pieniędzy, bo skoro wg fiskusa miała wielkie zaległości podatkowe i nie miała z czego ich uregulować, to nie mogło być podstaw do wypłaty ani dywidend ani odsetek od dywidend. To, że żadne podatki na spółce nie ciążą i że jest wręcz przeciwnie, czyli spółka posiadała przez cały czas wysoką nadpłatę żadnego sądu nie interesowało. Fiskus zwrócił spółce nadpłatę dopiero w 2013r

Sądy administracyjne ostatecznie oddaliły skargę akcjonariusza, w ogóle nie odnosząc się do istoty sprawy i do wielu argumentów, bo zgodnie z wolą fiskusa traktowały go jako oszusta.

Jednak „pomysł” fiskusa z nałożeniem podatku od odsetek - jak każde kłamstwo – nie był doskonały. Bowiem, gdy ta decyzja stała się prawomocna, spółka wykazała ostatecznie, że jej rozliczenia podatkowe były poprawne, czyli, że wszystkie działania fiskusa podejmowane w stosunku do niej były niezgodne z prawem i wyrządziły jej szkodę.

Na tej podstawie spółka wystąpiła do sądu cywilnego z roszczeniem o odszkodowanie za szkody wynikające z bezprawnych działań fiskusa. Jedną ze szkód było to, że wypłaciła akcjonariuszowi odsetki od spóźnionej dywidendy. Ciągle przecież była dłużna akcjonariuszowi dywidendę, ale nie miała środków na jej uregulowanie. Była to szkoda rzeczywista, jednoznacznie potwierdzona decyzją fiskusa, która się uprawomocniła.

W ten sposób fiskus wpadł we własne sidła, bo musi ponieść konsekwencje finansowe własnego oszustwa. Okazało się, że to on jest oszustem a nie akcjonariusz. Z jednej strony łamiąc prawo „zarobił” 40% podatku od kwoty 2.9 mln zł, który wynikał z decyzji uznającej, że spółka wypłaciła akcjonariuszowi odsetki od dywidendy. I ta decyzja prawie w całości została wyegzekwowana.

Jednak z drugiej strony ta bezprawna decyzja była dowodem, że spółka poniosła szkodę, bo wypłaciła odsetki za spóźnioną wypłatę należnych akcjonariuszowi pieniędzy. Oczywistym już wtedy było, że spowodowane to zostało przez niezgodne z prawem działania fiskusa. Ma on więc naprawić szkodę wyrządzoną spółce, czyli ma jej zwrócić całą kwotę jaką sam uznał, że spółka wypłaciła jako odsetki. Ma zapłacić spółce 2.5 razy więcej niż wcześniej ukradł i ma zapłacić dlatego, że jego kłamstwo (decyzja wydana na akcjonariusza) uprawomocniło się jako prawda.

Fiskus w odpowiedzi na pozew zmienił zdanie (!) i oświadczył, że spółka nie wypłaciła żadnych odsetek od dywidendy, że wypłaciła jedynie dywidendy. Nie była to sztuczka procesowa, ale stwierdzenie oczywistego faktu. Jednak nie podjął następnie żadnych działań, aby doprowadzić do uchylenia decyzji, o której wiedział przynajmniej od czasu udzielenia odpowiedzi na pozew, że jest niezgodna z prawem.

Do dziś fiskus na potrzeby postępowania podatkowego twierdzi, że spółka wypłaciła odsetki od dywidendy, bo jest to dla niego korzystne i akcjonariusz spłaca wysoki „podatek”. Natomiast na potrzeby postępowania odszkodowawczego stwierdził przeciwnie, że spółka wypłaciła dywidendy, bo jest to również dla niego korzystne, ponieważ nie musi ponosić odpowiedzialności za szkodę wyrządzoną spółce bezprawnymi działaniami. To drugie stanowisko jest prawdziwe, bo tak wynika z istotnych w sprawie dowodów.

Czytaj więcej

Marek Isański: NSA obraża obywateli zamiast ich przeprosić

Od czasu zmiany stanowiska przez fiskusa co do charakteru prawnego otrzymanych przez akcjonariusza pieniędzy minęło ponad 9 lat. Przez tyle czasu fiskus zaniechał wykonania ciążącego na nim obowiązku doprowadzenia do stanu zgodnego z prawem. Miał i ciągle ma obowiązek z urzędu wznowić postępowanie i uchylić wadliwą decyzję.

Ponadto przekracza uprawnienia poświadczając nieprawdę w dokumentach. Odmawia wznowienia postępowania, gdy akcjonariusz składa wniosek o wznowienie powołując się na niedołączony do akt postępowania dowód wskazujący kiedy spółka uzyskała dostęp do własnych pieniędzy. Przekracza uprawnienia również, gdy oświadcza o braku podstaw do umorzenia tej zaległości w ramach realizacji interesu publicznego, gdy taki wniosek w sprawie umorzenia złożył akcjonariusz.

To klasyczny przykład i do tego potwierdzony dowodami przestępstw urzędników podatkowych, którym właśnie zainteresowała się prokuratura i prowadzi dochodzenie.

Sprawa tego „podatku” z sufitu była przedmiotem wielokrotnej kontroli sądów administracyjnych i to w różnych trybach. Stawały one wręcz „na głowie”, aby firmować jawne łamanie prawa i przestępstwa fiskusa, czyli dalsze okradanie obywatela wcześniej zubożonego wskutek łamania prawa przez fiskusa w wobec należącej do niego spółki. „Zabawę prawem” sądów administracyjnych opiszę w następnym materiale.

Spółka prowadziła bardzo zyskowną działalność gospodarczą i zgodnie z prawem rozliczała się z ciążących na niej podatków. Za 1996r. wypracowała ponad 3.5 mln zł zysku netto, który zgromadzenie wspólników przeznaczyło na wypłatę dywidendy. Jednak nie mogła wypłacić dywidendy, bo nie miała dostępu do własnych pieniędzy. W 1996r. fiskus dokonał zabezpieczenia w kwocie 6 mln zł., bezzasadnie zarzucając jej rzekome zaległości. Być może się pomylił, być może z głupoty. Z tego powodu jako termin wypłaty racjonalnie wskazała termin płatności datę od kiedy będzie miała dostęp do własnych pieniędzy.

Pozostało 92% artykułu
Opinie Prawne
Tomasz Siemiątkowski: Szkodliwa nadregulacja w sprawie cyberbezpieczeństwa
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Czy wolne w Wigilię ma sens? Biznes wcale nie musi na tym stracić
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Awantura o składki. Dlaczego Janusz zapłaci, a Johanes już nie?
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Trzy wnioski po rządowych zmianach składki zdrowotnej
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Rząd wypuszcza więźniów. Czy to rozsądne?