Oprócz ograniczeń prędkości, częstych kontroli drogowych, egzekwowania prawa oraz poprawy infrastruktury drogowej ważnym elementem poprawy bezpieczeństwa na drogach jest edukacja kierowców. A jedną z łagodniejszych form egzekucji drogowych umiejętności i wiedzy są punkty karne za wykroczenia. Przez długi czas było tak, że po uzyskaniu określonej liczby punktów, aby nie stracić prawa jazdy, można było pójść na szkolenie redukujące punkty. I nagle ktoś wpadł na pomysł, żeby uciąć taką możliwość, a punkty miały wygasać dopiero po upływie dość długiego czasu.
Czytaj więcej
Kursy redukujące punkty karne mają być profesjonalne, i nie tylko teoretyczne. Trzeba będzie nie tylko słuchać, ale i pokazać, że umie się hamować. Kierowcy będą ćwiczyć również praktykę.
Trudno zrozumieć, dlaczego tak się stało. Przecież brak szkoleń redukujących oznaczał zakończenie przymusowej edukacji w zakresie bezpieczeństwa. Ciężko pojąć, dlaczego przykręcono śrubę niesfornym kierowcom w sytuacji, kiedy nikt nie jest w stanie opanować plagi tych, którzy jeżdżą autami bez uprawnień, bo np. mają zakaz prowadzenia pojazdów z powodu wcześniejszej jazdy po alkoholu.
Czytaj więcej
Od 17 września chętnych do szkolenia redukującego punkty karne może być bardzo dużo.
Mogą być dwie przyczyny tego, że szkolenia te zostały w końcu przywrócone. Może sami pomysłodawcy stali się ofiarami tego, co wymyślili. Może ktoś z ich bliskich. Tak np. było, gdy wprowadzono ograniczenia 50 km na godzinę na terenie zabudowanym, a jednymi z pierwszych, którzy zderzyli się z nowymi przepisami, było kilku posłów, którzy głosowali za nowym przepisem.