W powszechnej opinii podstawowym problemem obywateli/podatników jest niska jakość, a właściwie bezprawność, działania administracji. Tylko pozornie, bo na jakość pracy administracji podatkowej największy wpływ ma orzecznictwo sądów administracyjnych. Gdy jest zrozumiałe, mądre, jednolite i chroni praw obywateli to administracja nie ma interesu w nadużywaniu uprawnień. Wie, że łamanie prawa nie popłaca. Gdy orzecznictwo broni administracji przed obywatelem, a nie obywateli przed urzędnikami to aparat będzie to wykorzystywał i nadużywał uprawnień.
Jednocześnie w powszechnej świadomości funkcjonuje przekonanie, że wyroki sądowe są zgodne z prawem, sprawiedliwe i słuszne. Bo takie mają być! Nikt nie zareagował, gdy ponad 3 lata temu Fundacja Praw Podatnika podawała, że wg jej analiz, publicznie dostępnego orzecznictwa sądów administracyjnych w sprawach podatkowych, ponad połowa(!) wyroków jest niezgodna z prawem. Dziś bez satysfakcji stwierdzamy, że stan ten nie uległ poprawie. Prawdziwym problemem/dramatem obywateli i zasad państwa prawa jest skala zarówno ilościowa jak i jakościowa łamania prawa przez sądy administracyjne w sprawach podatkowych.
Należy poszukać odpowiedzi na pytanie: jak doprowadzono do tak olbrzymiej skali ilościowej i jakościowej niezgodnych z prawem wyroków sądów administracyjnych? I czy da się z tej patologii wyjść nie niszcząc sądownictwa, a jednocześnie dbając o elementarną ochronę praw obywateli? Sąd oczywiście może się czasem pomylić. Może się pomylić raz, nawet dwa razy i oddalić skargę na niezgodną z prawem decyzję. Kłopot wówczas ma jedna bądź dwie osoby.
Wg polskiej doktryny prawa takie sytuacje są naturalne. Ustawodawca podobno pogodził się z faktem, że pewna ilość decyzji niezgodnych z prawem pozostanie w tzw. obrocie prawnym. Tak twierdzi jeden z filarów doktryny prawa podatkowego profesor Paweł Tarno w w ciągle aktualnym artykule sprzed 10 lat: „Związanie oceną prawną zawartą w wyroku sądu administracyjnego” Autor pisze wprost, że „Dodać należy, że ustawodawca — mając na względzie pewność i stabilność stosunków prawnych, wynikających z prawomocnych orzeczeń sądowych — godzi się z sytuacją, w której w obrocie prawnym pozostaje pewna ilość orzeczeń, których nie można wzruszyć, mimo że są wadliwe, ale właśnie dlatego, że mają przymiot prawomocności”.
Pogląd wydaje się mocno ryzykowny. Wystarczy spytać tą jedną czy drugą osobę, która została pozbawiona majątku wskutek wadliwego, ale prawomocnego orzeczenia. Trudno sobie wyobrazić aby taką sytuację uznał ktokolwiek poszkodowany za zgodną z zasadami państwa prawa. Obywatel po to ma państwo (bo przecież to państwo ma służyć obywatelom, a nie obywatele mają służyć państwu), aby jego prawa były przestrzegane i przez państwo chronione. A nie chronione jeśli udało się ochronić, a jak się nie udało ochronić, to trudno. Ten obywatel miał pecha. Tak praworządność w 21 wieku w środku Europy wyglądać nie może.