Ks. Świto: Za przestępstwa seksualne księdza zapłaci diecezja?

Twierdzenie, że Kościół powinien odpowiadać za krzywdy wyrządzone przez duchownych, których przygotował do pracy, nie jest żadnym argumentem merytorycznym.

Publikacja: 25.10.2022 19:50

Ks. Świto: Za przestępstwa seksualne księdza zapłaci diecezja?

Foto: Adobe Stock

W ślad za doniesieniami mediów o przypadkach przestępstw seksualnych popełnianych przez niektóre osoby duchowne pojawiają się też informacje o powództwach ofiar tych przestępstw przeciw diecezjom. Podkreślając z całą mocą prawo pokrzywdzonych do finansowego odszkodowania za zło, które zostało im wyrządzone, zastanowić się jednak trzeba, czy w świetle prawa obowiązującego w Polsce występowanie z tego rodzaju roszczeniami właśnie wobec diecezji jest uprawnione? Abstrahując od wątpliwości, czy duchowny dopuszczający się molestowania seksualnego działa „przy wykonywaniu powierzonych mu czynności duszpasterskich” czy też jedynie „przy okazji” tych czynności (art. 429 k.c., art. 430 k.c.), zauważmy, iż zasadniczy problem pojawia się już w punkcie wyjścia, wraz z odpowiedzią na pytanie, czy w takim przypadku diecezja posiada tzw. legitymację procesową bierną, tj. czy winna być pozwaną w sprawie? Teza, że skoro kapłan diecezjalny „pracuje” w diecezji, a ona ma osobowość prawną, zaś organem diecezji jest biskup, który danego duchownego do określonej pracy duszpasterskiej posłał, okoliczności te co do zasady uzasadniają kierowanie roszczenia odszkodowawczego wobec diecezji – jest uproszczeniem, i to w mojej ocenie błędnym.

Kto odpowie

To, że diecezja ma osobowość cywilnoprawną, a jej organem w prawie polskim jest biskup, jest bezsporne. Wynika wprost z treści art. 7 ustawy z 17 maja 1989 r. o stosunku Państwa do Kościoła Katolickiego w RP. Nie ulega wątpliwości i to, że zgodnie z art. 38 k.c. osoba prawna działa przez swe organy w sposób przewidziany w ustawie i w opartym na niej statucie, zaś zgodnie z art. 416 k.c. osoba prawna jest obowiązana do naprawienia szkody wyrządzonej z winy jej organu.

Te zasady stosowane są też do kościelnych osób prawnych. Ustawodawca polski nie traktuje kościelnych osób prawnych jak podmiotów uprzywilejowanych i żadnym aktem prawnym nie wyklucza odpowiedzialności odszkodowawczej diecezji, w przypadku gdy szkoda zostanie wyrządzona z winy jej organu, tj. biskupa.

Wskazana wyżej odpowiedzialność zachodzi wówczas, gdy stroną danego stosunku jest diecezja i gdy biskup działa jako jej organ. Dla przykładu: tego rodzaju odpowiedzialność może mieć miejsce wówczas, gdy diecezja na skutek zaniedbań jej organu (biskupa) dokona np. sprzedaży nieruchomości diecezjalnych obarczonych wadą prawną; gdy ustanowiony przez biskupa dyrektor finansowy nie wypłaci wynagrodzenia pracownikom zatrudnionym w diecezjalnej księgarni; gdy zatrudnieni przez diecezję pracownicy budowlani nie zostaną wyposażeni w środki ochrony BHP i w wyniku realizacji zleconej im przez diecezję inwestycji ulegną wypadkowi; gdy w prowadzonym przez diecezję przedszkolu zatrudniona za wiedzą i zgodą biskupa nauczycielka wyrządzi krzywdę dziecku, itd.

Rzecz jednak w tym, że biskup nie działa wyłącznie jako organ diecezji. Sfera kompetencji i prerogatyw biskupa nie odnosi się tylko do relacji zewnętrznych, związanych z szeroko pojętym udziałem w obrocie prawnym regulowanym przez prawo świeckie. Ma ona „równolegle” wymiar także stricte kanoniczny, związany z pełnioną przez biskupa posługą, której nie regulują przepisy prawa polskiego, lecz prawo wewnętrzne Kościoła. Prerogatywy te określa pełniony przez biskupa urząd (kan. 381 § 1 Kodeksu prawa kanonicznego). W literaturze przedmiotu od dawna podkreśla się, że pojęcie „organu” w odniesieniu do kościelnych osób prawnych dotyczy relacji zewnętrznych, gdyż prawo kanoniczne cywilistycznego terminu „organ” nie zna i nie posługuje się nim w relacjach wewnętrznych (zob. Gabriel Radecki, Organy osób prawnych Kościoła katolickiego w Polsce – na styku prawa kanonicznego i prawa cywilnego, „Rejent” 2003, nr 7–8, s. 127–155).

Biskup jako organ

O tym, że pomiędzy czynnościami biskupa podejmowanymi jako organ diecezji i czynnościami, które wynikają stricte z funkcji przypisanych do urzędu biskupa, wymownie świadczy chociażby ten fakt, że o ile działając jako organ diecezji, biskup dla dokonania określonej czynności może ustanowić pełnomocnika (zgodnie z k.p.c.), o tyle np. zgodę na przyjęcie kandydata do seminarium duchownego, zgodę na udzielenie święceń kapłańskich, zgodę na ekskardynację lub inkardynację duchownego do diecezji czy powierzenie urzędu kościelnego (np. na proboszcza), biskup diecezjalny może udzielić tylko osobiście – jako biskup. Oznacza to, że jeśli w sprawie np. o zapłatę za roboty budowlane wykonane na rzecz diecezji biskup, działając jako organ diecezji, ustanowi pełnomocnika (radcę prawnego, adwokata), to pełnomocnik ten w procesie reprezentuje diecezję, a nie biskupa. Jeśli natomiast biskup w ramach przysługującej mu władzy biskupiej przeniesie swe własne kompetencje na inną (ściśle określoną w prawie kanonicznym osobę), czyli np. udzieli zezwolenia na dokonanie święceń kapłańskich czy powierzenie urzędu proboszcza biskupowi pomocniczemu lub wikariuszowi generalnemu, to wówczas taki „zastępca” działa niejako w miejsce biskupa, a mówiąc inaczej: reprezentuje tego właśnie biskupa, a nie diecezję.

Czytaj więcej

Kościół odmawia sądowi. Chodzi o księdza pedofila z filmu Sekielskich

To, że aktu święceń kapłańskich dokonuje biskup i to biskup powierza duchownym realizowanie posługi w określonych środowiskach – nie ulega wątpliwości. Jednak ani zgody na udzielenie święceń kapłańskich, ani powierzenia urzędów kościelnych, np. na proboszcza do poszczególnych parafii, biskup nie dokonuje jako organ diecezji. Nie działa wówczas „w imieniu i na rzecz diecezji”, lecz mocą własnego, biskupiego urzędu. Jeszcze raz zatem przypomnieć warto: nie wszystkie decyzje (akty) biskupa są decyzjami podejmowanymi przez biskupa jako organu diecezji; niektóre z nich biskup podejmuje „tylko” jako biskup.

Na marginesie zauważmy, że duchowny inkardynowany (tj. „przypisany” do danej diecezji) może uzyskać święcenia kapłańskie nie tylko od biskupa tej właśnie diecezji, ale od każdego innego biskupa, np. biskupa sąsiedniej diecezji, biskupa, który nie zarządza żadną diecezją (tzw. biskupa tytularnego, czyli mającego tytuł diecezji dawnej i już nieistniejącej, lub biskupa seniora, czyli emeryta), a nawet bezpośrednio z rąk samego biskupa Rzymu, czyli papieża. A w przypadku zakonników wręcz regułą jest, że kandydatów do święceń święci biskup, który nie tylko nie przynależy do danego zgromadzenia zakonnego, ale również najczęściej nie jest biskupem diecezji, na terenie której dany dom zakonny się mieści. Nie należą do rzadkości i takie sytuacje, gdy duchowny np. zostaje wyświęcony w diecezji, gdzie zdobywał formację seminaryjną, następnie jest inkardynowany do diecezji sąsiedniej, a posługę kapłańską od wielu lat pełni jeszcze w innej diecezji. W skrócie: aktu święceń nie dokonuje diecezja, na czele której stoi biskup udzielający święceń. To nie diecezja też, lecz biskup (czyli ten, kto sprawuje „urząd” biskupa diecezjalnego w porządku prawa kanonicznego) jest zwierzchnikiem duchownych, którzy w danej diecezji pełnią swą posługę. Na marginesie zauważyć należy, iż żaden duchowny nie twierdzi, że wyświęciła go diecezja, podobnie jak żaden z wiernych, który został ochrzczony przez proboszcza, nie uważa, że sakramentu chrztu udzieliła mu parafia (mimo że proboszcz jest organem parafii).

Nie ma takiej normy

Oczywistym jest więc, że to nie diecezja odpowiada za „dobór kadr”, to nie do diecezji należy obsada stanowisk kościelnych i to nie diecezja upomina i karze duchownych w przypadku ich niesubordynacji czy popełnienia deliktów kanonicznych. W prawie polskim nie ma takiej normy prawnej, która rodziłaby odpowiedzialność diecezji za akty święceń (czy innych sakramentów, nominacji na urząd proboszcza) udzielanych przez biskupa na podstawie jego uprawnień wynikających stricte z prawa kościelnego. To, że każdy biskup immanentnie związany jest z diecezją, faktu tego w niczym nie zmienia.

Czytaj więcej

Pedofilia w Kościele. RPO: co z jawnością procesu?

Reasumując: to, iż diecezja ma osobowość prawną w świetle prawa polskiego i że w świetle tego prawa diecezję reprezentuje w obrocie prawnym biskup, nie oznacza jeszcze, że okoliczności te same w sobie „kreują” odpowiedzialność odszkodowawczą diecezji za przestępstwa popełnione przez duchownych w świetle prawa polskiego.

Autor jest kierownikiem Katedry Filozofii i Prawa Kanonicznego Wydziału Teologii Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie

Obowiązująca w polskim prawie wskazana wyżej zasada głosząca, że dla przyjęcia odpowiedzialności osoby prawnej konieczne jest, aby szkoda wyrządzona została przez jej organ statutowy lub oznaczony przez przepisy, prawidłowo powołany i umocowany do działania, działający w granicach swych kompetencji (zob. art. 416 k.c., wyrok SN z 5 listopada 2010 r. I CSK 12/10) w sprawach, o których tu mowa, żadnego zastosowania nie ma.

Czy w sprawach cywilnych prawo kanoniczne ma znaczenie?

Prawo polskie samo nie definiuje takich pojęć jak „diecezja”, odsyłając w tym zakresie do prawa wewnętrznego obowiązującego w Kościele katolickim, tj. prawa kanonicznego określonego między innymi w Kodeksie prawa kanonicznego (zob. Codex Iuris Canonici. Auctoritate Ioannis Pauli PP. II promulgatus. Kodeks prawa kanonicznego. Przekład polski zatwierdzony przez Konferencję Episkopatu Polski, Pallotinum 1984). Zaznaczyć przy tym też trzeba, że ustawodawca polski traktuje prawo kanoniczne właśnie jako prawo, a nie jako wyodrębniony tylko zespół jakichś zachowań i wierzeń, co wynika jednoznacznie z treści aktów prawnych obowiązujących w Rzeczypospolitej Polskiej (zob. m.in. art. 2 ustawy z dnia 17 maja 1989 r. o stosunku Państwa do Kościoła katolickiego w Rzeczypospolitej Polskiej, Dz.U. 1989, nr 29, poz. 154 z późn. zm.; art. 5 Konkordatu między Stolicą Apostolską i Rzecząpospolitą Polską z dnia 28 lipca 1993 r., Dz.U. 1998, nr 51, poz. 318, art. 5).

Nie wchodząc zatem w całą złożoność zagadnienia, które w zasadniczej mierze sprowadza się do udzielenia odpowiedzi na pytanie, czy rozstrzygając spory z udziałem podmiotów kościelnych, sądy winne mieć na uwadze wspomniane prawo wewnętrzne Kościoła, stwierdzić należy, iż problem ten (analizowany na kanwie spraw majątkowych) przez szereg lat budził ożywiony dyskurs w judykaturze i doktrynie (zob. Małgorzata Tomkiewicz, Obrót majątkiem kościelnym, Olsztyn 2012). Nie powielając tych stanowisk dość powiedzieć, że ostatecznie przeważyła ta linia interpretacyjna (występująca również w ostatnim orzecznictwie Sądu Najwyższego: wyrok z dnia 27 lipca 2000 r. w sprawie IV CKN 88/00, wyrok z dnia 24 marca 2004 r. w sprawie IV CK 108/03, uchwała z dnia 19 grudnia 2008 r. w sprawie III CZP 122/08), która stała na stanowisku, że dokonanie czynności prawnej alienacji (sprzedaży, zamiany lub darowizny) majątku kościelnego bez wymaganego prawem kanonicznym zgody stosownych podmiotów (mimo że taka zgoda nie jest wymagana przez prawo polskie), stanowi negotium claudicans (czynność prawną niezupełną). Nadmienić warto, że wskazany problem interpretacyjny i jego ostateczne rozstrzygnięcie legło u podstaw dokonanej ostatnio nowelizacji art. 39 k.c.

We współczesnej doktrynie prawa cywilnego dominuje pogląd, że prawo wewnętrzne Kościoła katolickiego wprawdzie nie ma statusu źródła prawa w rozumieniu art. 87 Konstytucji RP, jednakże nie jest ono prawnie irrelewantne w porządku prawa polskiego. Oznacza to, że normy i reguły w nim obowiązujące – a dotyczące między innymi zakresu uprawnień i odpowiedzialności biskupa czy cech diecezji – nie mogą być uznane w sporach, w których stroną są jednostki kościelne, za obojętne czy nieistniejące. Również spraw odszkodowawczych z udziałem podmiotów kościelnych nie można zatem rozstrzygać w oderwaniu od specyfiki organizacyjnej i kompetencyjnej poszczególnych urzędów kościelnych poprzez proste zastosowanie konstrukcji odpowiedzialności charakterystycznej na przykład dla podmiotów Skarbu Państwa.

Prawo niech prawo znaczy

To, że osoba pokrzywdzona przestępstwem ma prawo domagać się stosownego zadośćuczynienia, jest bezsporne. Sporne natomiast pozostaje to, dlaczego podmiotem do owego zadośćuczynienia miałaby być – w świetle prawa polskiego – właśnie diecezja? To, że jak wynika z wypowiedzi medialnych niektórych osób publicznych, „Kościół” powinien odpowiadać za krzywdy wyrządzone przez duchownych, których przygotowuje do pracy, żadnym argumentem merytorycznym nie jest. „Kościół” to przecież nie tylko diecezje, ale również i inne podmioty kościelne posiadające osobowość prawną, jak np. parafie, w których duchowni pracują, czy seminaria duchowne, w których się kształcą i poddawani są formacji duchowej, a wreszcie to również i sami sprawcy przestępstw, tj. ci, którzy naruszając zasady moralne wspólnoty wyznaniowej, do której przynależą, dopuścili się przypisanych im deliktów.

Co się zaś tyczy wspomnianej „powinności” odpowiedzialności „Kościoła”, zauważyć warto, iż sama „powinność” nie stanowi jeszcze obowiązującego prawa. Wyroki w Rzeczypospolitej Polskiej nie są ferowane w oparciu o to, jak – zdaniem części opinii publicznej – w danej sprawie powinno być, lecz w oparciu o obowiązujące w państwie przepisy prawne.

Ks. prof. dr hab. Lucjan Świto, kierownik Katedry Filozofii i Prawa Kanonicznego Wydział Teologii, Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie

W ślad za doniesieniami mediów o przypadkach przestępstw seksualnych popełnianych przez niektóre osoby duchowne pojawiają się też informacje o powództwach ofiar tych przestępstw przeciw diecezjom. Podkreślając z całą mocą prawo pokrzywdzonych do finansowego odszkodowania za zło, które zostało im wyrządzone, zastanowić się jednak trzeba, czy w świetle prawa obowiązującego w Polsce występowanie z tego rodzaju roszczeniami właśnie wobec diecezji jest uprawnione? Abstrahując od wątpliwości, czy duchowny dopuszczający się molestowania seksualnego działa „przy wykonywaniu powierzonych mu czynności duszpasterskich” czy też jedynie „przy okazji” tych czynności (art. 429 k.c., art. 430 k.c.), zauważmy, iż zasadniczy problem pojawia się już w punkcie wyjścia, wraz z odpowiedzią na pytanie, czy w takim przypadku diecezja posiada tzw. legitymację procesową bierną, tj. czy winna być pozwaną w sprawie? Teza, że skoro kapłan diecezjalny „pracuje” w diecezji, a ona ma osobowość prawną, zaś organem diecezji jest biskup, który danego duchownego do określonej pracy duszpasterskiej posłał, okoliczności te co do zasady uzasadniają kierowanie roszczenia odszkodowawczego wobec diecezji – jest uproszczeniem, i to w mojej ocenie błędnym.

Pozostało 91% artykułu
Opinie Prawne
Tomasz Siemiątkowski: Szkodliwa nadregulacja w sprawie cyberbezpieczeństwa
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Czy wolne w Wigilię ma sens? Biznes wcale nie musi na tym stracić
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Awantura o składki. Dlaczego Janusz zapłaci, a Johanes już nie?
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Trzy wnioski po rządowych zmianach składki zdrowotnej
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Rząd wypuszcza więźniów. Czy to rozsądne?