Od marca 2020 r. wszyscy żyjemy w realiach obostrzeń, naprzemiennego częściowego zamykania i otwierania gospodarek w związku z pandemią. Programy wsparcia zagrożonych sektorów gospodarki silnie obciążą budżety krajowe. W konsekwencji, nie ma w tej chwili żadnych wątpliwości, że konsekwencje pandemii będą poważne, a powrót do „normalności" może zająć wiele lat.
Z tej perspektywy nie dziwi fakt, że coraz większa grupa państw podejmuje próby poprawy ściągalności należności fiskalnych, a nawet wprowadza nowe podatki. Te zmiany nie pozostają bez wpływu na inwestycje zagraniczne.
Jednym z trendów ewolucji globalnego reżimu prawa podatkowego, zapoczątkowanym jeszcze przed wybuchem pandemii, było i nadal jest dążenie do uzależnienia osiągania korzyści podatkowych, w tym tych wynikających z umów o unikaniu podwójnego opodatkowania i unijnych dyrektyw, od posiadania tzw. substancji ekonomicznej niezbędnej do prowadzenia działalności biznesowej lub inwestycyjnej.
W Polsce wymóg posiadania substancji ekonomicznej jest pod różnymi postaciami regulowany jako warunek wielu zachęt podatkowych, na czele z Polską Strefą Inwestycji (PSI) oraz Specjalnymi Strefami Ekonomicznymi (SSE). Ale nie tylko. To samo dotyczy w istotnym stopniu tzw. estońskiego CIT, ulgi na robotyzację, ulgi IP Box, czy też ulgi na B+R (badania i rozwój).
Substancja ekonomiczna jest także niezwykle istotna dla ulg i zwolnień w podatku u źródła (WHT), gdyż organy podatkowe badają ją i uzależniają od jej istnienia spełnienie statusu beneficjenta rzeczywistego. Tylko beneficial owner może zaś skorzystać z obniżonych stawek WHT lub ze zwolnień w Polsce na podstawie unijnych dyrektyw oraz umów o unikaniu podwójnego opodatkowania.