Trzy to więcej niż jeden - o usuwaniu kolegialności w postępowaniu cywilnym

Przegłosowana w Sejmie zasada rozpoznawania apelacji cywilnych przez jednego sędziego stanowi wyłom w stuletniej tradycji legislacyjnej, zgodnie z którą kontrola wyroków pierwszoinstancyjnych odbywa się w składzie trzyosobowym. Złożenie na barki jednego sędziego odpowiedzialności za ostateczny wynik procesu może trwale utrudnić życie sędziom i pełnomocnikom, nie mówiąc o samych stronach.

Aktualizacja: 01.05.2021 13:35 Publikacja: 01.05.2021 12:12

Trzy to więcej niż jeden - o usuwaniu kolegialności w postępowaniu cywilnym

Foto: Adobe Stock

Wprowadzona w Prawie o ustroju sądów powszechnych z roku 1928 zasada kolegialnego rozpoznawania środków odwoławczych stanowiła trwałe osiągnięcie w dziele odbudowy państwa polskiego. Zasada ta miała zapewniać zarówno rzetelne rozważenie interesów stron procesu, jak i uzyskanie należytego respektu dla orzeczeń sądowych.

Niemal każda sprawa procesowa kończy się przegraną jednej ze stron. Z natury rzeczy strona przegrywająca proces jest bardziej skłonna do poddawania w wątpliwość bezstronności i rzetelności rozstrzygnięcia. Presja taka jeszcze się wzmaga w sprawach budzących większe zainteresowanie opinii publicznej czy mającej ładunek polityczny. Trudniej takie oskarżenia formułować pod adresem trzech sędziów niż jednego sędziego.

Trzeba pamiętać, że na przestrzeni lat utrwaliła się zasada jednoosobowego orzekania w pierwszej instancji. Zasadę tę, stanowiącą odwrót od zasady kolegialności, usprawiedliwiano pozostawieniem kolegialności składów odwoławczych. Presja ciążąca na pojedynczym sędzi rozkładała się na trzyosobowy skład odwoławczy. O losie sprawy nie decydowało już sześciu sędziów, ale ciągle czterech.

Kilka lat temu ustawodawca dał zresztą wyraz przywiązaniu do kolegialnego rozpoznawania apelacji wprowadzając zasadę niezmienności składu trzyosobowego w całym czasie trwania postępowania odwoławczego. Niezmienność składu miała zapobiec sukcesywnemu dolosowywaniu sędziów aż do uzyskania pożądanej obsady. Zasada niezmienności składu wydatnie utrudniła funkcjonowanie sądów odwoławczych, znacząco przedłużając czas oczekiwania na rozpoznanie sprawy.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że dokonujący się właśnie odwrót od zasady kolegialności wpisuje się w wieloletni kurs reformatorów procedury cywilnej, poruszających się od ściany do ściany, na zmianę wprowadzając i luzując rygory. Jeżeli tak ważna była przed chwilą zasada niezmienności składu trzyosobowego, to dlaczego obecnie zupełnie z nich rezygnujemy?

Argument oparty na przekonaniu, że w składzie trzyosobowym prym wiedzie sędzia sprawozdawca, a pozostali dwaj są statystami jest nieporozumieniem. To prawda, że w przypadku wyroków kolegialnych właściwie nie występują zdania odrębne. To nie znaczy jednak, że w wielu sprawach do ucierania poglądów nie dochodzi. Ponadto, bezwzględna zasada tajności narady poprzedzającej wydanie wyroku służy zapewnieniu minimalnego poziomu komfortu psychicznego sędziom orzekającym w sprawie. Jeden sędzia takiego komfortu nie ma.

Kolegialność sądu odwoławczego ma bowiem dwie funkcje. Pierwszą – uzyskanie możliwie najbardziej trafnego i przez to sprawiedliwego rozstrzygnięcia i drugą – uzyskanie dla niego akceptacji społecznej. Sąd apelacyjny orzekający w składzie jednoosobowym będzie pozbawiony możliwości konsultacji projektu rozstrzygnięcia, co zwiększy ryzyko błędu, zwiększy presję psychiczną i społeczną, której poddany jest sędzia, a na końcu zmniejszy poważanie dla tak wydanego wyroku i szacunek społeczny dla wymiaru sprawiedliwości.

Dokona się to w imię szybkości postępowania. Opisana wyżej cena, za którą kupowana jest szybkość jest bardzo wysoka. Może się zresztą okazać, że tej szybkości wcale nie będzie. Sędziowie mogą w trudniejszych sprawach odwlekać podjęcie decyzji i zadawać pytania Sądowi Najwyższemu czy nawet Trybunałowi Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Z kolei strony i ich pełnomocnicy będą bardziej skłonni kwestionować bezstronność lub niezawisłość sędziego nie mając nic do stracenia, jeżeli poglądy sędziego apelacyjnego na kwestie objęte przedmiotem orzekania wskażą na prawdopodobieństwo przegranej, szczególnie jeżeli wprowadzane przepisy są tymczasowe.

Kolegialność z instancji odwoławczej jest usuwana w ramach eksperymentu związanego z pandemicznym lockdownem. Rok po ustaniu stanu pandemii skutki wprowadzenia nowych zasad mają zostać poddane przeglądowi. Zmniejszenie intensywności działań sądów można pandemią usprawiedliwiać. Narażania na szwank pozostałego zaufania społecznego do sądów nie. Póki co pozostaje nadzieja, że Senat zdobędzie się na refleksję na temat drogi, którą podąża proces cywilny w Polsce.

dr Mariusz Korpalski, radca prawny

Wprowadzona w Prawie o ustroju sądów powszechnych z roku 1928 zasada kolegialnego rozpoznawania środków odwoławczych stanowiła trwałe osiągnięcie w dziele odbudowy państwa polskiego. Zasada ta miała zapewniać zarówno rzetelne rozważenie interesów stron procesu, jak i uzyskanie należytego respektu dla orzeczeń sądowych.

Niemal każda sprawa procesowa kończy się przegraną jednej ze stron. Z natury rzeczy strona przegrywająca proces jest bardziej skłonna do poddawania w wątpliwość bezstronności i rzetelności rozstrzygnięcia. Presja taka jeszcze się wzmaga w sprawach budzących większe zainteresowanie opinii publicznej czy mającej ładunek polityczny. Trudniej takie oskarżenia formułować pod adresem trzech sędziów niż jednego sędziego.

Pozostało 82% artykułu
Opinie Prawne
Tomasz Siemiątkowski: Szkodliwa nadregulacja w sprawie cyberbezpieczeństwa
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Czy wolne w Wigilię ma sens? Biznes wcale nie musi na tym stracić
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Awantura o składki. Dlaczego Janusz zapłaci, a Johanes już nie?
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Trzy wnioski po rządowych zmianach składki zdrowotnej
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Rząd wypuszcza więźniów. Czy to rozsądne?