Istotą funkcjonowania każdego demokratycznego państwa jest bowiem jego prawna i społeczna stabilność, uzasadniona swoistą wiarą obywateli w uczciwość i bezstronność organów państwa i działających w jego imieniu funkcjonariuszy. Powyższe działania w ewidentny sposób tą wiarę podważyły naruszając najistotniejsze interesy państwa i jego bezpieczeństwo.
Czytaj także:
Piebiak poległ na akcji hejtowania sędziów
Państwo jest dobrem wspólnym, powinno podlegać także wspólnej ochronie i dbałości o jego stabilność. Wymiar sprawiedliwości jest ostają dobra i trwałości Rzeczypospolitej. Celowe działania nakierowane na destrukcję państwa ze strony kogokolwiek, a już w szczególności urzędników państwowych, którym społeczeństwo zaufało, musi spotkać się z jednoznaczną i natychmiastową reakcją instytucji państwowych odpowiedzialnych za jego ochronę.
Powyższa sprawa nie jest sprawą błahą, którą można pominąć, zdeprecjonować, czy uznać za zakończoną. Ustąpienie z urzędu przez skompromitowanego urzędnika państwowego sprawy nie kończy. Podjęcie swoistej walki z sędziami czy nawet szerzej z całym wymiarem sprawiedliwości przez sędziego i wiceministra w jednej osobie, przy braku sprzeciwu przełożonego - ministra sprawiedliwości, przy założeniu, że wiedział o sprawie, musi znaleźć swoje zakończenie albo przed sądem powszechnym albo przed Trybunałem Stanu. Tego wymaga polska racja stanu.