Postanowienie jednej sędzi Trybunału Sprawiedliwości UE nakazujące Polsce natychmiastowe zaprzestanie wydobycia węgla brunatnego w jednej z największych kopalni Turów, co by znaczyło zatrzymanie równie wielkiej elektrowni nim opalanej, nie zostawiało rządowi polskiemu innej odpowiedzi niż ta, że nie zrobi nic, co by prowadziło do zamknięcia tego energetycznego kombinatu.
Oczywiście rząd mógłby powiedzieć, że przystępuje do wykonywania postanowienia i zacząć poszukiwać wykonawców planu tej nadzwyczajnej operacji i jej technicznej, środowiskowej i społecznej osłony, tym bardziej że takie zatrzymanie mogłoby nieść kolejne ryzyka. I wykonywanie postanowienia mogłoby trwać miesiącami...
Postanowienie TSUE, co gołym okiem widać, jest mocno przestrzelone, w sprawie w której chodzi, jak rozumiem, aby Polska partycypowała na rzecz strony czeskiej w zwiększeniu ochrony środowiska wokół kopalni. Wystarczyła jakaś łagodniejsza forma zabezpieczenia – jak już do tego doszło.
Czytaj także: Bruksela sprawdzi polsko-czeskie porozumienie ws. kopalni Turów
I wtedy TSUE nie narażałby się na niewykonanie postanowienia, którego dokładnie wykonać się nie da. Nie można wymagać od kogokolwiek, także państwa, czegoś, czego nie jest w stanie wykonać. To tak jakby w czasie awarii ściekowej