W trzydziestoletniej historii wolnej Polski nie mieliśmy do czynienia z tak strasznym i wszechstronnym zagrożeniem, wymagającym od nas wszystkich nadzwyczajnej mobilizacji, ale także przyjmowania wyjątkowych rozwiązań. Życie społeczne i gospodarcze w dużej mierze zamarło, relacje społeczne musiały zostać szybko przeorganizowane, w błyskawicznym tempie musieliśmy się przystosować do niełatwego funkcjonowania w czasach zarazy.
Choć w niezwykle krótkim czasie zmieniło się tak wiele, jest też kilka stałych, niezmiennych elementów życia społecznego i ustrojowego, dzięki którym możemy być dumni z przynależności do kręgu demokratycznych państw. Jednym z takich żelaznych praw demokratycznego społeczeństwa jest zasada legalizmu. To dzięki niej mamy pewność, że państwo – choćby czasem popełniało błędy – nie zachowa się wobec swoich obywateli nieuczciwie ani arbitralnie. Cały wysiłek państwa wkładany od pewnego czasu w to, by stworzyć podstawy prawne swojego działania w okolicznościach niespotykanych dotąd w dziejach (tzw. tarcze antykryzysowe), jest dowodem na to, że zasada legalizmu nie ugina się pod naporem nawet najtragiczniejszych zdarzeń związanych z epidemią. Zasada ta nie milknie w czasach zarazy i powinniśmy robić wszystko, co w naszej mocy, by nie została ona zagłuszona. Jeśli tak się jednak stanie, wówczas wszyscy poniesiemy tego złowrogie skutki – osuniemy się w ponury i napiętnowany przez historię cień „państwa stanu wyjątkowego".
Zmiana praw fundamentalnych
Co zrobić, by wytrwać na pozycjach cywilizowanego państwa w tych trudnych czasach? Przede wszystkim – uszanować prawa fundamentalne. Szacunek ten polega nie tylko na tym, że przestrzega się obowiązujących reguł i zasad, ale także na tym, że gdy zachodzi taka konieczność, prawa te mogą być modyfikowane zgodnie z procedurą ustaloną w ustawie zasadniczej.
Konstytucja nie przesądza wszelako o tym, kiedy mamy do czynienia z momentem konstytucyjnym (kiedy następuje czas jej zmiany). Bez wątpienia jednak, analizując aktualną sytuację, można dojść do wniosku, że taki moment występuje obecnie. Stoimy bowiem w obliczu konieczności przesunięcia aktu wyboru prezydenta na czas, w którym jego dokonanie będzie już w pełni bezpieczne, a przynajmniej nie będzie narażało znacznej części wyborców na poważne i realne zagrożenie. Jest oczywiste, że modyfikacji tej można dokonać wyłącznie przez zmianę praw fundamentalnych. Owszem, jest to w pewnym stopniu potrzeba chwili, ale chwili nieporównywalnej z niczym innym w historii wolnej Polski. W pełni skutecznie wybory można przenieść w czasie, wyłącznie dotykając konstytucji. Inne środki prawne narażają nas na zarzut nieskuteczności, sięgania po normatywne atrapy, a wreszcie – nieuchronnie obracają całą rzecz w śmieszność, potęgują złe emocje społeczne i dodatkowo pogłębiają nieufność do prawa i państwa.