Kilka lat temu spotkałem się w Tajpej ze znanym w Polsce ekspertem ds. Chin. Okazją był jego przyjazd na konferencję. W trakcie wspólnego obiadu poruszyliśmy m.in. kwestię niedawnego nieformalnego szczytu między prezydentem USA Barackiem Obamą a przewodniczącym Komunistycznej Partii Chin Xi Jinpingiem. Stwierdziłem, że ich rozmowy niewiele zmienią dla Tajwanu. Uznany ekspert odparł: „Proszę mi wierzyć, ze swojego doświadczenia wiem, że już was podzielili nad waszymi głowami i sprawa Tajwanu jest przesądzona”.
Minęło pół dekady, a stosunki między USA i Chinami są najgorsze od dekad. USA i Tajwan są bliżej siebie niż kiedykolwiek. Międzynarodowe uznanie i poparcie dla Tajwanu stale rośnie. Jak do tego doszło?
Silny Xi
Spotkanie obu przywódców jest idealnym przykładem, dlaczego amerykańskie nastroje anty-KPCh tak silnie zdominowały relacje obu potęg. W trakcie wspomnianego szczytu przewodniczący zobowiązał się zaprzestać stałych ataków cybernetycznych i kradzieży danych oraz własności intelektualnej amerykańskich korporacji. A także zobowiązał się do niemilitaryzowania wysp na Morzu Południowochińskim. Po czym zrobił dokładnie odwrotnie.
Mimo publicznego przedstawiania przez amerykańskie służby dowodów hakerstwa sankcjonowanego przez rząd ChRL, cybernetyczne ataki i kradzieże tylko uległy nasileniu. A przecież niedawno w raporcie firmy Mandiant oskarżono o nie jednostkę nr 61398 Chińskiej Armii Ludowej w Pudongu w Szanghaju. Kolejny przykład to skandal z końca 2018 r związany z potajemnym zainstalowaniem na płytach głównych z Chin miniaturowego mikrochipu szpiegowskiego. Płyty te trafiły do serwerów największych amerykańskich korporacji, ośrodków przetwarzania danych Departamentu Obrony, sieci operacyjnych marynarki USA i do dronów używanych przez CIA. Podobnych przykładów z ostatnich lat są dziesiątki. Ostatnim jest oskarżenie w lutym br. czterech chińskich oficerów wywiadu o kradzież danych osobowych z firmy Equifax – giganta zarządzającego informacjami z kart płatniczych. Wyprowadzono dane osobowe 150 milionów obywateli USA.
Ale nie tylko szpiegostwo i ataki hakerskie poróżniły oba kraje. Kolejnym po półwyspie koreańskim i Tajwanie punktem zapalnym w Azji są Wyspy Paracelskie, Spratly i Woody położone na Oceanie Spokojnym pomiędzy Wietnamem, Brunei i Filipinami. Po zobowiązaniu się wobec prezydenta Obamy do niemilitaryzowania ich, chińskie władze powiększyły sztucznie ich powierzchnię. Zbudowały porty, pasy lotniskowe dla odrzutowców i bombowców, zainstalowały systemy radarowe oraz wyrzutnie rakiet. Dopiero w ostatnich czterech latach władze amerykańskie zajęły się tym zagrożeniem dla przepływu dóbr i handlu, jak i dla bezpieczeństwa w regionie.