12 lipca 1998 r. na własne oczy widziałem, jak sport za pośrednictwem mediów jednoczy lud. Francja zdobyła mistrzostwo świata w piłce nożnej. Po raz pierwszy w historii drużyna z rodzimych i imigranckich rodzin sięgnęła po trofeum. Społeczeństwo podzielone na centra miast, przedmieścia i resztę oddało się karnawałowi. Radość wyszła na ulice. Dziś podobne emocje wyczuwa się nad Sekwaną. Ceremonia otwarcia i przebieg igrzysk oczarował przytłaczającą większość. Wielokolorowa drużyna zgarnęła worek medali. Lud znów jest jeden.
Paryż 2024. Francja chce być potęgą (estradową), a efekt szokuje
Do niedawna w demokracjach to wybory pełniły tę rolę. Kolejne grupy społeczne dobijały się o prawo głosowania. Pragnęły stać się podmiotem. Polaryzacja nadkruszyła rozkosze bycia wyborcą. Współcześnie pustkę zastępują tylko ceremonie rozrywkowe. Jeśli zostaną przeprowadzone z rozmachem medialnym, odtwarzają poczucie jedności, czyli suwerena.
Czytaj więcej
Polscy obrońcy imprezy w Paryżu, naśmiewając się, że tylko PiS oburza się ceremonią otwarcia igrzysk, przegapili falę krytyki, która rozlała się po świecie. Twórcy widowiska dali do ręki argument skrajnej prawicy i ideologom typu Aleksandra Dugina o degeneracji Zachodu.
Rozrywka to legitymizacyjna potęga, która rośnie. Historyk Dominic Sandbrook opisał, jak w Wielkiej Brytanii po 1945 r. przechodzono od potęgi industrialnej do potęgi estradowej w skali globu. W tym roku podobnego statusu domaga się Francja. Wymieszano kulturę wysoką i niską. Z dystansem zestawiono kontrastujące postacie historyczne. Królowa, której gilotyną ścięto głowę, zaśpiewała piosenkę rewolucyjną. Gwardia republikańska towarzyszyła ciemnoskórej piosenkarce. Przecierano oczy ze zdumienia. Niesłusznie. Gdy rozrywka wychodzi poza REALNE podziały polityczne, efekt nas zaskakuje. Artystyczny rezultat poszukiwania jedności musi wręcz szokować.
Igrzyska olimpijskie w Polsce. Kościuszko, Skłodowska-Curie i Bierut razem oglądają film, a Kopernik opowiada żart po niemiecku?
Oczywiście, felietonowy słoń domaga się sprawy polskiej. Jak wyglądałaby nasza ceremonia otwarcia igrzysk? To pytanie, ile rozmachu intelektualnego bylibyśmy w stanie znieść, aby zjednoczyć polski lud i olśnić widzów na świecie. I to bez tandety orła w czekoladzie. Może Kościuszko, Skłodowska-Curie i Bierut zasiedliby oglądać razem film z pleografu? Czy Jan Paweł II z Piłsudskim zatańczyliby poloneza ofiarom homofobii? A później pośmialiby się z żartu opowiedzianego przez Kopernika po niemiecku?