Kolejne przesunięcie przez Państwową Komisję Wyborczą terminu na zatwierdzenie sprawozdań partii politycznych każe wyciągnąć dwa wnioski: jeden natury systemowej, drugi politycznej. Zacznijmy od systemowego, ponieważ widzimy dziś, jak mało wydolną instytucją jest PKW. Mimo nawet dobrych chęci jej członków stoi przed gigantycznym zadaniem przeanalizowania takiej masy dokumentów, że przekracza to jej możliwości w opisanym przez ustawę – i tak dość odległym, a niedotrzymywanym – półrocznym terminie. W efekcie zaś zastrzeżeń do rozliczenia PiS cierpią wszystkie inne partie polityczne, nie mogąc np. do końca rozliczyć zobowiązań, kredytów itd. z poprzedniej kampanii wyborczej. Tak więc partie, które rozliczyły się bez zarzutu lub niemal bez zarzutu, muszą czekać, bo Komisja nie może spełnić swoich ustawowych obowiązków.
Czytaj więcej
Państwowa Komisja Wyborcza wie, że pomagając spełnić rządzącym obietnicę rozliczenia PiS, może w dłuższej perspektywie pomóc Jarosławowi Kaczyńskiemu skonsolidować partię. Nic więc dziwnego, że PKW wolała odroczyć decyzję i odwlec wzięcie na siebie takiej odpowiedzialności.
Co kodeks wyborczy mówi o kampanii w Internecie
Problem jest jednak szerszy – choć starano się jakoś unowocześnić PKW, to wciąż prawo ma się nijak do rzeczywistości. Komisja nie ma na przykład jak badać zachowań w mediach społecznościowych i sieci, dokąd – jak dobrze wiemy – coraz bardziej przenoszą się kampanie wyborcze. Czy poparcie dla jakichś kandydatów jest spontanicznie okazywane przez ich zwolenników w internecie, czy też mamy niekiedy do czynienia z farmami opłacanych pod stołem trolli? Czy uważamy, że fakt, iż w trzeciej dekadzie XXI wieku PKW nie do końca ma narzędzia, by takie sprawy badać, buduje zaufanie obywateli do procesu wyborczego?
Dość powiedzieć, że słowo „internet” pada w kodeksie wyborczym wyłącznie w kontekście ogłaszania informacji przez PKW i zarejestrowane komitety, zaś „sieć teleinformatyczna” w kontekście przekazywania wyników wyborów…
Czas więc na gruntowną reformę kodeksu wyborczego, który będzie regulował – ale i kontrolował – kampanię tam, gdzie ona się toczy – czyli w sieci. Dość powiedzieć, że słowo „internet” pada w kodeksie wyborczym wyłącznie w kontekście ogłaszania informacji przez PKW i zarejestrowane komitety, zaś „sieć teleinformatyczna” w kontekście przekazywania wyników wyborów… Prawo szczegółowo mówi, ile godzin przed emisją trzeba dostarczyć do TVP darmowe materiały wyborcze, ale za klip wyborczy uznaje wyłącznie materiał radiowy lub telewizyjny. A ten na YouTubie?