Decyzja prezydenta USA Joe Bidena o wycofaniu się z wyborów 2024 r. to prawdziwie kopernikański przewrót. Choć wielu wpływowych demokratów apelowało do Bidena, by się wycofał, ten do końca zdawał się nieugięty. Spędzając weekend w domu w izolacji z powodu zakażenia covidem, informował, że nie może się doczekać, aż wróci na kampanijny szlak. Ale po południu w niedzielę jak grom z jasnego nieba spadł komunikat, który Biden opublikował w mediach społecznościowych.
Ogłosił, że skupia się na dokończeniu swej kadencji i dla dobra partii wycofuje się z wyścigu, rekomendując demokratom swoją wiceprezydent Kamalę Harris na kandydata na prezydenta USA.
Dlaczego Joe Biden wycofał się z wyborów prezydenckich w USA 2024 r.?
To z pewnością najtrudniejsza decyzja, jaką podjął w swym długim życiu Biden – na co zwrócił uwagę polski premier Donald Tusk. Obecny prezydent USA zdaje sobie bowiem sprawę z tego, jak wielka jest stawka tegorocznych wyborów – zarówno w USA jak i na całym globie.
Jednak po kilku kluczowych wydarzeniach jego kandydatura zaczęła być dla demokratów obciążeniem. Zaczęło się od katastrofalnej dla niego debaty z Donaldem Trumpem w CNN, której przegraną nawet uznają jego zwolennicy. Później szczyt NATO w Waszyngtonie, który wcale nie rozwiał wątpliwości, czy Biden jest w stanie podjąć się tak trudnego zadania jak kolejne cztery lata prezydentury – nie mówiąc już o dokończeniu obecnej kadencji. Wszystko dlatego, że pomylił Zełenskiego z Putinem i mówił o sobie, że jest pierwszym czarnoskórym prezydentem. Do tego zupełnie niespodziewane przez nikogo wydarzenie w postaci nieudanego zamachu na życie Trumpa. A na koniec jeszcze ogłoszenie, że kandydatem na wiceprezydenta u Trumpa będzie charyzmatyczny altrightowy J.D. Vance. Trump i Vance stworzyli bardzo lubiany duet, który oczarował amerykańską prawicę podczas kilkudniowej konwencji republikanów w Milwaukee.