Powiedzmy to sobie szczerze: wybory do europarlamentu nie interesują wyborców. Mobilizacja, jaką stara się wytworzyć szef rządu, jest więc zrozumiała. Wybory do Parlamentu Europejskiego 9 czerwca będą w zasadzie opierać się na własnych elektoratach. A ponieważ rządząca Koalicja Obywatelska nie ma na tyle trwałego i żelaznego elektoratu, aby liczyć na pewną wygraną (tym bardziej przy niskiej frekwencji, która jest pewna), okoliczności będą więc sprzyjać PiS-owi. Jarosław Kaczyński, po udanych dla siebie wyborach samorządowych, zatrzymał dekompozycję w środowisku PiS, a teraz, przy zgrzytach w koalicji rządowej, przechodzi do ofensywy.
Jaki błąd popełniła w 2023 roku Lewica, którego nie popełniła Trzecia Droga Szymona Hołowni?
Donald Tusk po zeszłorocznych marszach (4 czerwca i 1 października) zmobilizował ogromną rzeszę wyborczyń i wyborców, którzy uwierzyli, że można pokonać PiS. A wybory 15 października potwierdziły, że wiara jest pierwszym czynnikiem, który decyduje o zwycięstwie. Ogromne marsze zgromadziły wówczas po kilkaset tysięcy osób i pokazały mobilizacyjną siłę opozycji. To musiało na partii Jarosława Kaczyńskiego zrobić duże wrażenie. Liberalne media mocno promowały te wydarzenia jako wiece nie partyjne, lecz obywatelskie – wiece sprzeciwu wobec władzy prawicy. Naiwni zapewne uwierzyli, że tak było, choć oczywistością było, że był to wiec partyjny plus zaproszeni goście, którzy byli kwiatkiem do kożucha dla Donalda Tuska i łaskawie dostąpili zaszczytu wystąpienia z nim na scenie. Tak zrobiła m.in. Lewica z Włodzimierzem Czarzastym i Robertem Biedroniem na czele. I choć ich wystąpienie zostało dobrze przyjęte, to nie docenili tego lewicowi wyborcy, którzy – jak się okazało – nie dostrzegli w zasadzie różnicy między PO a Lewicą. Zupełnie inną drogę obrali wówczas Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak-Kamysz, którzy nie pojawili się na marszu, prowadząc aktywną kampanię Trzeciej Drogi w terenie i skutecznie odcinając się od PO. Walczyli w ten sposób również o wyborców konserwatywnych, co okazało się skuteczne.
Czytaj więcej
Cała ta mieszanka absurdów, nieodpowiedzialności i skrajnego partyjniactwa przed wyborami europejskimi skłania mnie do wniosku, że najpilniejszą potrzebą jest powołanie Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Polską.
Przed wyborami samorządowymi Lewica po raz kolejny zdana była na łaskę, a ostatecznie niełaskę Donalda Tuska, prosząc szefa rządu o koalicję wyborczą. Z pragmatycznego punktu widzenia było to zrozumiałe, ale tragiczne z perspektywy budowania własnej tożsamości, która Lewicy się rozjeżdża niczym poparcie dla Bronisława Komorowskiego w kampanii wyborczej w 2015 r. Liderzy Lewicy są jak dzieci we mgle i nie widzą lub nie chcą widzieć zachodzących problemów.