Wtorkowa operacja ABW i prokuratury polegająca na przeszukaniu wielu lokali i zatrzymaniu kilku osób w związku z wielomilionowymi dotacjami z Funduszu Sprawiedliwości to pierwsza tak spektakularna akcja służb związana z podejrzeniami o marnotrawstwo środków publicznych przez poprzednią ekipę rządową.
W dodatku dotyczy to osób z samego szczytu hierarchii państwowej: byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i jego dwóch zastępców: Michała Wosia i Marcina Romanowskiego. Choć o sprawie wciąż mamy wiedzę częściową, rodzi się od razu kilka pytań.
Co mówi akcja prokuratury i ABW w sprawie Funduszu Sprawiedliwości o praworządności za rządów PiS
Działając w taki sposób, przeszukując nieruchomości należące do polityków Suwerennej Polski, którzy przez osiem lat niepodzielnie rządzili Ministerstwem Sprawiedliwości, prokuratura musi mieć mocne przesłanki. Przecież tego typu decyzje podlegają kontroli sądowej i jeśli później sąd uznałby działanie śledczych i funkcjonariuszy ABW za niezasadne, pierwsza spektakularna akcja wymierzona w poprzednią władzę mogłaby obrócić się przeciw obecnie rządzącym. Dlatego można przyjąć założenie, że śledczy dysponują materiałami, które upoważniły ich do takiego działania. Ale jeśli tak, to uderzenie w ludzi Suwerennej Polski jest uderzeniem w cały system prokuratury zbudowany przez Zjednoczoną Prawicę. Skoro – jak zakładamy – istnieją przesłanki do takich przeszukań i zatrzymań dziś, a sprawy dotyczą decyzji podejmowanych w poprzednich latach, można postawić pytanie, dlaczego działalność Funduszu Sprawiedliwości nie podlegała kontroli za czasów, gdy prokuraturą kierował Zbigniew Ziobro?
Czytaj więcej
Prokuratura Krajowa potwierdziła, że podczas wtorkowej akcji zespołu śledczego ds. Funduszu Sprawiedliwości przeszukano 25 lokalizacji, w tym dom byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. "Okien nie wybijano, naruszono drzwi, żeby tam wejść" - poinformował rzecznik prasowy PK. Dodał, że sprawa ma charakter kryminalny. Czynności przeszukania nadal trwają.
To oznaczałoby, że prokuratura w rękach ludzi Ziobry była tylko politycznym narzędziem. I przestałoby to być jedynie publicystyczną tezą, ale stałoby się rzetelnym opisem ostatnich ośmiu lat. Dowodziłoby to, że stworzono mechanizm, w którym o podejmowaniu postępowań – jak również o ich umarzaniu – decydowały kryteria polityczne (swój/obcy), a nie prawne. Wiele by to mówiło o tym, jak naprawdę wyglądała praworządność za rządów Prawa i Sprawiedliwości.