Jednym z najbardziej kontrowersyjnych punktów propozycji zmian w programie nauczania dla szkół podstawowych jest zastąpienie sformułowania „ludobójstwo ludności polskiej na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej” słowami „konflikt polsko-ukraiński”. Wirtualna Polska zapytała o przyczynę tej zmiany Aleksandra Pawlickiego, współautora propozycji. Wyjaśnienie jest zadziwiające.
Czytaj więcej
- Pracuje zespól ekspercki, który zajmuje się też uszczupleniem podstawy programowej z języka polskiego. I również przyglądają się liście lektur - powiedziała w rozmowie z "Super Expressem" minister edukacji Barbara Nowacka.
Najpierw dowiadujemy się, że nie ma w Polsce zgody co do tego, czy mieliśmy do czynienia z ludobójstwem. Może uprzedzeni co do faktów obrońcy ukraińskiej wrażliwości takie wątpliwości mają, ale wydaje się, że nawet w skrajnie podzielonej polskiej klasie politycznej istnieje konsensus co do tego, że ukraińska zbrodnia na Polakach wypełnia znamiona ludobójstwa.
„Neutralnym” językiem o zbrodniach niemieckich
Może pan Pawlikowski wyniósł błędne przekonania z okresu, gdy był konsultantem reformy programowej w Ukrainie. Potem pan Pawlikowski powiada: „Musimy brać pod uwagę, że w wielu szkołach nauczyciele uczą dziś w klasach mieszanych, polsko-ukraińskich. […] Debata polaryzuje, więc ja nie polecałbym takiej metody. […] Ale moja perspektywa to perspektywa kogoś, kto jest z dziećmi w klasie i musi zadać sobie pytanie: co zyskam, kiedy każde ukraińskie dziecko w Polsce zapamięta, że jego pradziadkowie są być może współwinni rzezi na Wołyniu? To jest pytanie pedagogiczne, bo w jednej klasie może być i Tomek, i Dmytro. I to nie jest łatwe, jeśli na dzień dobry nauczyciel ma podyktować temat: »ludobójcza rzeź na Wołyniu«. To nie jest dobry pomysł na zbudowanie wspólnoty w klasie”.