Bardzo zabawną jest zmiana retoryki, która zaszła w elektoratach opozycji i rządu. Ten pierwszy, dziś skupiony przede wszystkim wokół PiS, wykrzykuje na ulicznych demonstracjach hasła w obronie konstytucji, wolnych mediów, praworządności. Politycy tej formacji ślą skargi do unijnych instytucji, skarżąc się i prosząc o interwencję w sprawach praworządności. To zaś, co najbardziej boli wyborców PiS to – jak sami mówią – wszechogarniające kłamstwo i buta władzy. To wypisz wymaluj retoryka przeniesiona z marszów KOD z 2016 czy 2017 roku. Nie można nie uśmiechać się, widząc tę niezamierzoną parodię ówczesnych protestów.
Jak prawnicy wymyślają usprawiedliwienia działań rządu
Ale i druga strona dostarcza powodów do zabawy, bo najwybitniejsi prawnicy związani z opozycją sprzed 15 października wymyślają na potrzeby usprawiedliwienia obecnych działań rządu takie konstrukcje prawne jak „samoobrona konstytucji” oraz piszą o tym, że duch prawa jest ważniejszy niż jego litera. Obrońcy gabinetu Donalda Tuska powołują się na wolę suwerena, przypominają, że ma prawo do swoich działań, bo stoi za nim większość sejmowa i że opozycja może sobie urządzać kraj, gdy wygra wybory. Choć przeszkadzała im dziura budżetowa za rządów Mateusza Morawieckiego, to już nie odczuwają dyskomfortu, widząc, że obecna jest większa o 20 miliardów; oburzała ich duża liczba wiceministrów w poprzednim gabinecie, ale obecnie usprawiedliwiają podobną liczbę koalicyjnym charakterem rządu. I tak dalej.
Czytaj więcej
Jeśli Jarosław Kaczyński 116 dni po wyborach zarzuca rządowi Donalda Tuska więzienie, torturowanie i gotowość do mordowania opozycji, to co powie wyborcom za pół roku, za rok, dwa? Gdy słowa tracą swoje znaczenie, zostaje tylko krzyk. Albo przemoc.
Jak głosi internetowy slogan – mnie śmieszy. Ale wiem, że większość ludzi nie widzi w tym niczego śmiesznego, bo sama uczestniczy w tej oczekiwanej zmianie ról. Pisałem kilka tygodni temu w „Rzeczpospolitej”, dlaczego tak się dzieje. To wynik procesu polegającego na tym, że o ile kiedyś relacja wyborcy do partii przypominała stosunek klienta do restauracji (porównywał ofertę, obsługę, jakość usług i zmieniał swoje wybory w zależności od tego, co uznał za stosowne), o tyle obecnie jest to relacja kibic–ukochany klub sportowy (czyli bycie na dobre i na złe, bez względu na jakość gry, faule popełnianie przez ulubionych zawodników, obsługę stadionową i wyniki zespołu). W wyniku tego zjawiska to nie partie stały się obecnie naszymi reprezentantami, lecz to my zostaliśmy reprezentantami poszczególnych partii. Wyjaśniałem przyczyny tej zmiany i wskazywałem na główne źródła tego fenomenu.
Petryfikacja postaw
Właśnie on stoi za przyjęciem przez elektoraty obu stron polskiego sporu politycznego języka swych przeciwników. Przyjęcia bezproblemowego i bezrefleksyjnego. Jakie są i będą skutki tego procesu? Petryfikacja postaw politycznych. Bo trzeba to sobie uświadomić – ta zamiana ról wiąże bardzo mocno wyborców z partiami politycznymi i co rusz ekscytujące opinię publiczną sondaże, w których jedna formacja nagle gwałtownie spada, a inna rośnie w siłę, nie odpowiadają prawdzie. W rzeczywistości elektoraty dość wiernie tkwią przy swych ugrupowaniach i nie zmieniają swych preferencji co kilka tygodni.