Premier Mateusz Morawiecki wezwał nawet Webera, by stanął z nim do debaty tuż przed wyborami, tymi polskimi. To nawet trudno skomentować. Jest absurdalne. Także dlatego, że Morawiecki jest szefem rządu jednego z pięciu największych krajów Unii, a Weber jednej z partii europejskich. Nazwiska przewodniczących innych europejskich ugrupowań znają zapewne tylko nieliczni. To nie jest ta liga.
Donald Tusk - przeciwnik czy wróg?
Powody wezwania: „Weber znów zaatakował”, „na co dzień posługuje się Donaldem Tuskiem jako swoim pomocnikiem w Polsce”. Zacznijmy od tego „ataku”. Weber wymienił ugrupowania, które są w różnych krajach przeciwnikami politycznymi ugrupowań należących do kierowanej przez niego Europejskiej Partii Ludowej (EPL), w tym PiS. Użył właśnie określenia „przeciwnik”, a nie „wróg”, co wkłada mu w usta polska partia rządząca.
Czytaj więcej
Mateusz Morawiecki wezwał Manfreda Webera, lidera Europejskiej Partii Ludowej, do telewizyjnej debaty, która miałaby odbyć się 2 października.
Tak, EPL, do której należy też partia Donalda Tuska, jest przeciwnikiem Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR), którego członkiem jest PiS. Nie ma nic dziwnego w tym, że polityk z jednego kraju wspiera przed wyborami polityka z drugiego, dlatego że łączy ich przynależność do jednej partii europejskiej. Czasami takie wsparcie wygląda egzotycznie, jak to udzielone przez Emmanuela Macrona czeskiemu populiście Andrejowi Babišowi.
Manfred Weber, czyli Niemiec z krwi i kości
Nie ma też nic dziwnego w tym, że przewodniczący Weber obok PiS jako przeciwnika wymienił partię Marine Le Pen. To nie powinno zresztą Morawieckiego zaskakiwać, bo szykował się do sojuszu z Francuzką. Weber wspomniał też skrajnie prawicową AfD ze swojej ojczyzny. Niemieckim środowiskiem, z którego się wywodzi, wstrząsa debata o możliwej współpracy z AfD.