Okazało się, że Czesi nie dali się zwieść pacyfistycznej retoryce Babiša, miliardera i jeszcze niewiele ponad rok temu premiera. Sam przyznał zresztą w ostatniej chwili przed drugą turą wyborów (odbyła się w piątek i sobotę), że najbardziej z kampanii żałuje, że dał się wciągnąć w rozważania o wysyłaniu „dzieci Czechów i Czeszek” na wojnę.
Zarzucał Pavlovi, że on jako prezydent wciągnie Czechy w wojnę, ale długo miał na myśli tę w Ukrainie. Przyciśnięty przez dziennikarza w czasie debaty telewizyjnej w ostatnią niedzielę przyznał, że nie zgodziłby się na wysłanie czeskich wojsk także do obrony sojuszników z NATO, Polski czy któregoś z państw bałtyckich, jeżeli Rosja by je zaatakowała.
Podważanie zobowiązań sojuszniczych - to główny przekaz Babiša, który usłyszał świat, to do ostatniej chwili podawały na jego temat zachodnie media. Mimo że były premier rozpaczliwie argumentował, że zdanie jest wyrwane z kontekstu, a on poważnie traktuje art. 5 traktatu natowskiego, gwarantujący obronę zaatakowanych sojuszników.
Czytaj więcej
Emerytowany generał Petr Pavel został nowym prezydentem Czech. W II turze pokonał byłego premiera i przewodniczącego ruchu ANO Andreja Babiša.
Wielopartyjny czeski rząd wspiera Ukrainę, także militarnie, i zdecydowanie potępia Rosję, angażuje się przygotowanie trybunału dla Putina i innych rosyjskich zbrodniarzy wojennych. Prawie w całości oficjalnie wspierał też kandydaturę generała Pavla. Teraz premier Petr Fiala wieści koniec kariery politycznej Babiša, lidera opozycji i szefa populistycznej partii ANO.