Marek Kozubal: Łukaszowcy wrócą do Polski

Za zwrot dzieł sztuki związanych z polską kulturą często płaci państwo.

Publikacja: 03.05.2022 22:41

Marek Kozubal: Łukaszowcy wrócą do Polski

Foto: NAC

Na finiszu jest sprawa zwrotu do Polski obrazów z kolekcji artystów związanych z Bractwem św. Łukasza oraz czterech makat Mieczysława Szymańskiego. Wyjechały one z Polski tuż przed wybuchem wojny na wystawę w Nowym Jorku. Za oceanem utknęły na 80 lat, aż 60 lat Polska starała się o ich zwrot z jezuickiego Le Moyne College w Syracuse.

Wszystko wskazuje na to, że w trakcie wizyty na tej amerykańskiej uczelni wicepremier Piotr Gliński będzie uczestniczył w podpisaniu porozumienia z władzami szkoły. Dzieła sztuki trafią do powstającego Muzeum Historii Polski.

Z naszych informacji wynika, że muzeum zapłaci za obrazy i makaty około pół miliona złotych (dokładna kwota utrzymywana jest w tajemnicy). To rekompensata kosztów ich przechowania.

W 2016 r. wicepremier Gliński oferował szkole 75 tys. dolarów jako zwrot za konserwację obiektów. Władze uczelni nie zgodziły się, oszacowały wartość zabytków na 152 tys. dolarów. W trakcie negocjacji padła propozycja wypłacenia uczelni 125 tys. dolarów rekompensaty.

Polskie władze uważają, że zwrot powinien odbywać się bezpłatnie, bo mamy do tego „moralne prawo jako ofiara wojny”, szczególnie gdy dokumentacja potwierdza, że dzieło znajdowało się przed wojną w muzeum. Ale restytucja dzieł sztuki jest procesem skomplikowanym. Najczęściej właściciele takich dzieł sztuki nie są świadomi, że w istocie są paserami, ponieważ nabyli je w dobrej wierze. Systemy prawne poszczególnych krajów różnie interpretują takie przypadki. W miarę dobrze współpracujemy ze służbami amerykańskimi. Gdy stwierdzą, że zabytek został nielegalnie wwieziony na teren tego kraju, mogą go zarekwirować i zwrócić właścicielowi.

Dlatego niektórzy wolą dobrowolnie, w świetle fleszy, zwrócić dzieło sztuki. W 2018 r. w taki sposób do Muzeum Narodowego w Warszawie wrócił „Portret damy” Melchiora Geldorpa. W innych krajach, np. w Niemczech czy Austrii, procedury są bardziej skomplikowane i prawo staje po stronie obecnego właściciela. Urzędnicy odpowiedzialni za restytucję starają się zatem znaleźć pośrednie rozwiązanie, czyli zwrot dzieła w zamian za wypłatę rekompensaty za przechowywanie lub konserwację. Zdarzają się też przypadki odkupywania dzieł utraconych. Pieniądze pochodzą z dwóch źródeł: budżetu państwa albo stowarzyszeń i fundacji, które wspierają kulturę.

Koszty restytucji w niektórych przypadkach są znaczne i niekiedy przewyższają wartość dzieła sztuki. Na przykład koszt zwrotu obrazu Aleksandra Gierymskiego „Żydówka z pomarańczami” o wartości 579 tys. zł wyniósł 636 tys. zł (91,2 tys. z budżetu państwa i 135 tys. euro z Fundacji PZU). Z kolei zwrot obrazu Anny Bilińskiej-Bohdanowiczowej „Murzynka” o wartości 81,5 tys. zł kosztował 108,1 tys. zł (41,1 tys. zł pochodziło ze środków publicznych, a pozostałe od Fundacji Bankowej im. Leopolda Kronenberga). Odzyskanie obrazów Bractwa św. Łukasza i makat Szymańskiego nie było proste, bo zależało od dobrej woli dzisiejszych właścicieli, czyli jezuickiej uczelni. Co istotne, nie można ich traktować jako stratę wojenną.

Chodzi o obrazy, które zostały namalowane w 1938 r. na zamówienie polskiego rządu przez artystów skupionych w Bractwie św. Łukasza. Była to grupa, która powstała w 1925 r. Założyli ją uczestnicy pleneru w Kazimierzu Dolnym: prof. Tadeusz Pruszkowski i jego studenci z warszawskiej Szkoły Sztuk Pięknych. Nawiązywali oni do wzorów malarstwa z XVI i XVII w. Malowali obrazy o tematyce historycznej, biblijnej, ale też sceny rodzajowe, pejzaże.

Najciekawsze zlecenie otrzymali od Komitetu Organizacji Polskiego Pawilonu na Światową Wystawę w Nowym Jorku w 1939 r. Wspólnie stworzyli siedem obrazów przedstawiających najważniejsze wydarzenia z historii Polski, m.in. obraz ilustrujący moment powitania przez Bolesława Chrobrego cesarza Ottona III czy chrzest Litwy. Na teren USA zostały one przywiezione legalnie, eksponowane były od maja 1939 do końca 1940 r. w Nowym Jorku.

Po zakończeniu wystawy, gdy w Europie trwała wojna, postanowiono przechować je w USA. Znalazły się w dyspozycji Stefana Roppa, komisarza generalnego pawilonu polskiego. W 1958 r. rozpoczął on przekazywanie płócien i gobelinów do Le Moyne College, w której zresztą był zatrudniony, odpisując co roku ich wartość, jako darowizny, od podatku.

W mniemaniu Roppa dzieła te stanowiły „zadośćuczynienie za nieuregulowane honorarium wynikające z pełnionej funkcji w czasie nowojorskiej wystawy”. Nasi rozmówcy wskazują jednak, że nie zachowała się umowa darowizny dla uczelni. Z dokumentów zostawionych przez Roppa wynika jednak, że chciał on, aby wróciły one do wolnej Polski.

Na finiszu jest sprawa zwrotu do Polski obrazów z kolekcji artystów związanych z Bractwem św. Łukasza oraz czterech makat Mieczysława Szymańskiego. Wyjechały one z Polski tuż przed wybuchem wojny na wystawę w Nowym Jorku. Za oceanem utknęły na 80 lat, aż 60 lat Polska starała się o ich zwrot z jezuickiego Le Moyne College w Syracuse.

Wszystko wskazuje na to, że w trakcie wizyty na tej amerykańskiej uczelni wicepremier Piotr Gliński będzie uczestniczył w podpisaniu porozumienia z władzami szkoły. Dzieła sztuki trafią do powstającego Muzeum Historii Polski.

Pozostało 87% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Janusz Reiter: Putin zmienił sposób postępowania z Niemcami. Mają się bać Rosji
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Trzeba było uważać, czyli PKW odrzuca sprawozdanie PiS
Opinie polityczno - społeczne
Kozubal: 1000 dni wojny i nasza wola wsparcia
Opinie polityczno - społeczne
Apel do Niemców: Musicie się pożegnać z życiem w kłamstwie
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie polityczno - społeczne
Joanna Ćwiek-Świdecka: Po nominacji Roberta F. Kennedy’ego antyszczepionkowcy uwierzyli w swoją siłę