Po pierwsze, należy rozmawiać z każdym, a nie tylko z przychylnym wyborcą w odgrodzonej przez ochroniarzy sali w Warszawie, Pcimiu czy Płońsku. Kluczowa jest rozmowa z tymi wyborcami, którzy kiedyś głosowali na partie demokratyczne, a w ostatnich latach oddali głos na Konfederację, Kukiza albo PiS. Dobrą okazją do rozmowy są prawybory.
Po drugie, rozmowa z utraconym wyborcą wymaga szacunku dla jego rozsądku. Nie znaczy to, że trzeba akceptować argumentację drugiej strony, lecz nie należy używać epitetów w rodzaju populiści czy ksenofobowie. Stwierdzenie, że wyborca dał się oszukać tanimi obietnicami socjalnymi, nie jest dobrym wstępem do dialogu.
Kolejnym ważnym punktem jest wiarygodność. Poprzednie rządy popełniły wiele błędów, które przesądziły o przejęciu władzy przez PiS. Z tych błędów należy się politycznie rozliczyć. Nie wystarczy mglisty apel o „rachunek sumienia". Program na przyszłość też musi być wiarygodny. Nie można obiecywać zwiększenia wydatków na publiczne szkoły, transport i szpitale, a jednocześnie zapowiadać niskie podatki i walkę z inflacją. Wyborca wie, że służba zdrowia nie wyleczy się za darmo.
Czytaj więcej
Propozycja zmiany konstytucji, wrażliwość na problemy małych miast i zmiany statutu partii – na to stawia Platforma.
Rozmowa z wyborcą nie może się też ograniczać do argumentu, że my zrobimy coś lepiej niż PiS. Słyszymy od opozycji na przykład: uszczelnimy granice skuteczniej i etyczniej, niż to robi obecny rząd. Rzadziej słyszymy argument, że skuteczna polityka migracyjna wymaga pomocy gospodarczej biednym Afrykańczykom czy Arabom, wygaszenia konfliktów zbrojnych rozkręcanych przez naszych sojuszników, a także rozwiązania problemu deficytu siły roboczej. Zwalczanie populizmu populizmem nie służy interesom umiarkowanych partii na lewicy czy prawicy.