Grozi nam poważne spowolnienie już w przyszłym roku?
Prognozy, którymi dysponujemy wskazują na łagodne hamowanie. Prawdopodobnie tempo wzrostu będzie obniżone mniej więcej o 1-1,5 pkt proc. Przy założeniu, że nie wystąpi żaden silny szok zewnętrzny, ten scenariusz nie wydaje się groźny. Na pewno jednak warunki dla przedsiębiorstw i równowaga makroekonomiczna ulegną pogorszeniu.
A wierzy pan w przyspieszenie inwestycji?
Nie wierzę. Jakie przesłanki miałyby na to wskazywać? W tej chwili w przedsiębiorstwach następuje specyficzny sposób dostosowania. Wyhamował wzrost zatrudnienia. Rozumiem, że przedsiębiorstwa napotkały na barierę braku pracowników, i chyba przyjęły do wiadomości, że nie będzie pracowników. A nawet gdyby aktywizować kolejne grupy to za cenę jeszcze większego wzrostu wynagrodzeń. Jeśli wydajność pracy rośnie dwukrotnie wolniej niż rosną wynagrodzenia, to na drodze zwiększania zatrudnienia nie można uzyskać poprawy rentowności. Więc przedsiębiorstwa zaczną się reorientować na mniejsze zatrudnienie. Być może kierując się w stronę pracooszczędnych inwestycji. Ale może się też okazać, że wybiorą zupełnie inną ścieżkę, czyli ograniczą aktywność, chcąc przetrwać trudny okres. I będą bronić kapitału, a nie podejmować ryzyko.
Tymczasem premier Morawiecki obiecywał podniesienie stopy inwestycji do 25 proc. w 2025 r., a mamy koło 17 proc.
Premier nie obiecywał, mówił, że to nasz cel, plan, strategia. Wtedy mówiłem, że o to chodzi. W polskiej gospodarce potrzebujemy większego wkładu inwestycji, bo przy tym deficycie pracowników, nasza szansa, droga do bezpieczeństwa i odporności na szoki i zagrożenia jest taka, że będziemy bardziej produktywni. Nie da się być bardziej produktywnym bez inwestycji przedsiębiorstw, inwestycji w innowacje, nowe produkty, technologie i kompetencje. Bez inwestycji jesteśmy i będziemy coraz bardziej bezbronni, bo wypada nam inny czynnik przewagi jakim jest tania praca.
Co nasz czeka w dłuższej perspektywie? Będziemy postępowało gonienie Zachodu w kolejnych dekadach, czy utkniemy w pułapce średniego dochodu?
Takiego scenariusza nie można wykluczyć. Taki scenariusz wynikający z raportów kierowanych przeze mnie zespołów został przyjęty jako podstawa planu Morawieckiego. Dlatego publicznie uznałem, że ta myśl strategiczna jest prawidłowa, bo wynikała z prawidłowej diagnozy. Natomiast realizacja planu Morawieckiego jest bardzo wątpliwa.
Premier Morawiecki słusznie sformułował swoją myśl strategiczną, ale ona nie jest realizowana. On się nią w ogóle nie zajmuje.
Widać, że gdzieś to wszystko się rozmyło.Wiele osób mówi, że przed nami kolejne wielkie załamanie w gospodarce światowej. Nie wiemy kiedy, ale być może już na początku następnej dekady odczujemy wstrząs. Pytanie, jak przygotować na to gospodarkę. Tutaj są dwie strony medalu.
Jedna to jaką mamy odporność, czy są zabezpieczenia. Jednym z elementów odporności jest to, że powinniśmy się szczepić przed sezonem. Dla nas oznacza to wyższy poziom stóp procentowych plus niższy deficyt budżetowy. To jest droga budowanie odporności.
Jednak to, że bokser jest odporny na ciosy nie znaczy, że wygra. Drugą częścią problemu jest produktywność. Największy problem polskiej gospodarki to fakt, że ciągniemy nasz wzrost niemalże wyłącznie konsumpcją.
Jesteśmy nieprzygotowani na kolejny światowy kryzys, ani od strony odpornościowej, ani produktywnościowo. Trzeba bić na alarm.
CV
Jerzy Hausner, minister w rządach Leszka Millera i Marka Belki, w latach 2003–2005 wicepremier. W latach 2010–2016 był członkiem Rady Polityki Pieniężnej. Autor planu naprawy finansów publicznych zwanego planem Hausnera.