Przy okazji wielu spotkań słyszę pytanie, dlaczego, skoro stan finansów publicznych jest tak dobry, a deficyt sektora tak niski, rząd nie chce dodatkowo stymulować gospodarki w fazie spowolnienia wydatkami publicznymi, aż do traktatowej granicy 3 proc. deficytu. Odpowiedź na to pytanie jest banalna: rząd chętnie by to zrobił, ale nie może.
Reguła stabilizująca coraz bardziej uwiera
Nie może, ponieważ jest krępowany przez maksymalny możliwy wzrost wydatków publicznych, wytyczany przez antycykliczną stabilizującą regułę wydatkową (SRW). A w sytuacji znaczącego wzrostu wydatków zdeterminowanych, czyli w naszym przypadku, ta reguła coraz mocniej uwiera.
Niski deficyt sektora w górnej fazie cyklu koniunkturalnego powinien być dla zrównoważonej gospodarki stanem normalnym, a nie czymś nadzwyczajnym. SRW tłumi dynamikę wydatków we wzrostowej fazie cyklu i pozwala ją podnieść w dolnej fazie.
Poprawa wyniku sektora finansów publicznych (SFP) w ostatnich latach jest niczym więcej niż tylko prostą konsekwencją funkcjonowania stabilizującej reguły wydatkowej. I to pomimo tego, że dynamika wydatków w Polsce w ostatnich kilku latach należała do najwyższych w Unii Europejskiej.
Polska gospodarka w roku 2019 była wciąż jeszcze w dojrzałej fazie cyklu. W 2020 wraz z wyhamowaniem tempa wzrostu przyjdzie możliwość zwiększenia wydatków dopuszczana przez SRW. Ale nie tak wielka, by pokryć nie tylko standardowy wzrost wydatków sektorowych, ale również przekraczający 11 mld zł koszt wypłaty tzw. 13. emerytury.