Rosnąca liczba zakażeń koronawirusem w Chinach i problemy władz komunistycznych ze zdławieniem epidemii w zarodku zmusiły świat do drastycznych kroków. Linie lotnicze zawiesiły loty do Państwa Środka, stawiając pod znakiem zapytania kondycję tamtejszej gospodarki, nadal zależnej od eksportu, a więc i transportu lotniczego.
Ta sytuacja znalazła odzwierciedlenie w spadku cen baryłki ropy, gdy zapotrzebowanie na ropę w Chinach, które są jej największym konsumentem na świecie, spadło w ostatnich tygodniach o 20 proc. Może to mieć istotne znaczenie dla rynku globalnego. Skala oddziaływania będzie zależeć od dalszego przebiegu epidemii.
Warto życzyć Pekinowi jak najszybszego rozprawienia się z wirusem. Jednocześnie należy zapamiętać lekcję analizy polityki międzynarodowej, jaką daje nam to przykre zjawisko. Nie ma dogmatów, jak nieuchronne nadejście „wieku Chin", promowane przez ośrodki eurazjatyckie w Europie.
Państwo Środka nadal rozwija się szybko, ale dużo wolniej niż w przeszłości. Wzrost produktu krajowego brutto w tym kraju wyniósł w 2010 r. około 10 proc., ale od tego czasu maleje, utrzymując się w okolicach 6–7 proc. To wciąż dużo, ale ekonomiści mówią o trwałym spowolnieniu. Nie wiadomo, jak problem koronawirusa wpłynie na rozwój gospodarczy tego kraju.
Być może Państwo Środka natrafiło na barierę demograficzną w postaci odwracającej się piramidy wieku obywateli. Kiedy piramida stoi na szerokiej postawie, czyli w społeczeństwie jest dużo więcej ludzi zdolnych do pracy niż emerytów, system jest wydolny. Kiedy staje na jednym wierzchołku, a spadający przyrost naturalny zmusza coraz mniejszą grupę ludzi pracujących do finansowania rosnącej rzeszy seniorów, dochodzi do wyhamowania rozwoju. Pisał o tym popularny publicysta George Friedman wróżąc społeczeństwu chińskiemu, że zestarzeje się szybciej, niż wzbogaci.