Grzegorz Baszczyński, prezes Rainbow Tours: We wrześniu ruszymy na zakupy nowych obiektów

Bez sprzedaży spółka jest w stanie przetrwać do dwóch lat – twierdzi Grzegorz Baszczyński, prezes Rainbow Tours.

Publikacja: 22.04.2020 21:00

Grzegorz Baszczyński, prezes Rainbow Tours: We wrześniu ruszymy na zakupy nowych obiektów

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Jak pan ocenia obecną sytuację płynnościową spółki?

Zacznijmy od tego, że prawie 90 proc. kosztów touroperatora stanowią zmienne koszty kontraktowe, tj. zakupu miejsc w hotelach czy samolotach. Te spadły obecnie do zera, co zostało spowodowane siłą wyższą. Natomiast stałe koszty funkcjonowania spółki udało się ograniczyć aż o 70 proc. Było to działanie szybkie i stanowcze – takiego wymagała sytuacja. Firma zrobiła gruntowny przegląd wszystkich umów stałych i okazjonalnych, kosztów zakupu sprzętu czy doboru dostawców. Większość z tych umów renegocjowaliśmy, część wypowiedzieliśmy, część zaplanowanych działań odsunęliśmy w czasie. Planujemy także zamknąć 10–12 najmniej efektywnych salonów sprzedaży, a w pozostałych znacznie obniżyć koszty czynszów. Zredukowaliśmy też koszty wynagrodzeń – wynika to zarówno z programów rządowych, jak i ze zwolnień części pracowników. Spore oszczędności zrobiliśmy również w wydatkach marketingowych. W efekcie jesteśmy przygotowani na każdy scenariusz – również ten najczarniejszy. Oceniamy, że nawet bez sprzedaży będziemy mogli czekać na lepsze czasy przez półtora do dwóch lat.

Jaka część klientów rezygnuje z wyjazdów letnich?

Klienci rezygnują z wyjazdów do końca maja, początku czerwca. My jednak, nie czekając na rezygnacje, wychodzimy aktywnie do wszystkich klientów mających rezerwacje do końca czerwca. Proponujemy im przesunięcie wyjazdu na późniejszy termin na specjalnych warunkach lub voucher na usługi turystyczne. Jeżeli chodzi o wyjazdy lipcowe czy sierpniowe to wstrzymują się jak na razie z decyzjami.

Jak Pan ocenia obecny popyt na wyjazdy?

Popyt na wyjazdy wakacyjne jest dziś oczywiście niewielki. Klienci po prostu czekają na rozwój wydarzeń. Mamy wiele sygnałów, że nie tyle rezygnują ze swoich planów wakacyjnych, co czekają na informację, kiedy będą mogli zacząć planować wyjazdy. Mamy natomiast sporo zapytań o wyjazdy na zimę. W mojej ocenie to, co może nas natomiast pozytywnie zaskoczyć w tym roku, to popyt na wyjazdy jesienią, zwykle martwym sezonie w turystyce.

Co może czekać branżę? Konsolidacja?

Nie sądzę. Branża już jest skonsolidowana, bo do trzech głównych graczy należy prawie 80 proc. rynku, a sytuacja każdego z nich jest stabilna.

Co z rozwojem waszych hoteli w Grecji?

Obecna sytuacja to wręcz wymarzone warunki do dynamicznego poszerzenia naszego portfolio hotelowego w Grecji. Jestem przekonany, że po tym z pewnością trudnym sezonie na rynku pojawi się sporo hoteli do przejęcia w bardzo atrakcyjnych cenach. Zamierzamy więc wyruszyć na zakupy już we wrześniu. Jeśli natomiast chodzi o bieżące sprawy operacyjne, to tu się nic nie zmienia. Plan jest taki, aby trzy hotele otworzyć 1 lipca, a kolejne dwa – 15 lipca.

Jak pan ocenia obecną sytuację płynnościową spółki?

Zacznijmy od tego, że prawie 90 proc. kosztów touroperatora stanowią zmienne koszty kontraktowe, tj. zakupu miejsc w hotelach czy samolotach. Te spadły obecnie do zera, co zostało spowodowane siłą wyższą. Natomiast stałe koszty funkcjonowania spółki udało się ograniczyć aż o 70 proc. Było to działanie szybkie i stanowcze – takiego wymagała sytuacja. Firma zrobiła gruntowny przegląd wszystkich umów stałych i okazjonalnych, kosztów zakupu sprzętu czy doboru dostawców. Większość z tych umów renegocjowaliśmy, część wypowiedzieliśmy, część zaplanowanych działań odsunęliśmy w czasie. Planujemy także zamknąć 10–12 najmniej efektywnych salonów sprzedaży, a w pozostałych znacznie obniżyć koszty czynszów. Zredukowaliśmy też koszty wynagrodzeń – wynika to zarówno z programów rządowych, jak i ze zwolnień części pracowników. Spore oszczędności zrobiliśmy również w wydatkach marketingowych. W efekcie jesteśmy przygotowani na każdy scenariusz – również ten najczarniejszy. Oceniamy, że nawet bez sprzedaży będziemy mogli czekać na lepsze czasy przez półtora do dwóch lat.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację