W swojej analizie projektu chroniącego polskie firmy przed wykupem za bezcen wskazuje pan na pułapkę, w której może się znaleźć część firm. Jeśli przedsiębiorstwa będą wykluczone z możliwości uzyskania wsparcia z Tarczy ze względu np. na zaległości podatkowe, tym bardziej mogą potrzebować kapitału zewnętrznego, a państwo uniemożliwi im przez dwa lata pozyskiwania kapitału.
W ubiegłym tygodniu w Senacie ktoś jednak poszedł po rozum do głowy i zaproponował rozszerzenie katalogu inwestorów także do krajów OECD. O negatywnych skutkach ograniczania inwestycji wyłącznie do krajów UE i EOG pisałem wielokrotnie, pierwotny projekt regulacji sprawiał, iż zmniejsza się grono potencjalnych kupujących udziały. Oznacza to, że sprzedający ma ograniczoną możliwość korzystania z konstytutywnego dla prawa własności - prawa rozporządzania nią. A to z pewnością jest sprzeczne z Konstytucją. Pomimo, iż obecne regulacje są dalekie od idealnych to cieszy uwzględnienie w nich krajów OECD, czyli między innymi kapitału amerykańskiego.
Twierdzi pan, że jeśli brakuje logicznych powodów dla ograniczenia tych inwestycji na dłużej niż do końca 2020 r., to mogą istnieć innego rodzaju powody.
Można sobie wyobrazić sytuację taką, że państwo będzie chciało kupować te firmy. Dokonując ekspansji kapitałowej na rynku, PFR ma projekt mówiący o nabywaniu akcji (udziałów) różnych firm. Ja nie mam jednak pewności, czy jakiś instruktor narciarski albo były handlarz bronią nie zechcą wykorzystać tej sytuacji. Pieniędzy może nie starczyć dla wszystkich, a mówimy tu o okresie następnych dwóch lat. Mówienie o tym jak będzie wyglądała gospodarka za dwa lata to wróżenie z fusów, ale takie ograniczenia z pewnością nie sprzyjają powrotowi na ścieżkę wzrostu.
Jak pandemia zmieni relacje na rynku inwestycji zagranicznych? Inwestycje zagraniczne szukają rynków albo ludzkich lub naturalnych zasobów. Koronawirus zmieni relacje wśród krajów ubiegających się o BIZ i Polska musi się do tego konkursu nowej atrakcyjności dostosować.