Halo, tu Ziemia! Odbiór!

Jeśli sportowiec chce wygrać, to trenuje od rana do nocy. Doprowadza ciało do granic wytrzymałości. Ogarnięty taką samą żądzą polityk nie katuje swoich mięśni, lecz publiczne finanse.

Aktualizacja: 28.06.2020 21:54 Publikacja: 28.06.2020 21:00

Halo, tu Ziemia! Odbiór!

Foto: Shutterstock

Od świtu do nocy składając kolejne kosztowne obietnice! Nie mając przy tym żadnych oporów, przekracza wszelkie granice.

To wnioski z prezydenckiej kampanii wyborczej. Obserwując kandydatów, miałem wrażenie, że większość z nich orbituje wokół innej planety. Takiej, której nie sponiewierał nigdy żaden kryzys lub pandemia. Na niej budżety to finansowa wersja bajki „Stoliczku, nakryj się", a polityczne deklaracje to krynice mądrości i zasad logiki.

Im dłużej tego słuchałem, tym bardziej jeżyły mi się włosy na głowie. Skrócenie tygodnia pracy. Kosmiczne stawki za wynagrodzenie za pracę w niedzielę. Zakaz prywatyzacji i komercjalizacji służby zdrowia. Tani transport. Tanie mieszkania od państwa. Bon od rządu na tamto, siamto i owamto. Wszystko tanio, a nawet za darmo! Wszystko, byle tylko kupić wyborczy głos lub dwa.

„Ludzie, opamiętajcie się! Obudźcie się!" – chce się krzyczeć. Być może szafujący obietnicami kandydaci tylko sprzedawali wyborczą kiełbasę. Pletli trzy po trzy, nie biorąc na poważnie składanych obietnic. Bo nie mają szans na wygraną albo po wygranej zaczną udawać, że nigdy niczego nie deklarowali. Lub czynili to w „innym kontekście". Nic nowego. Polska demokracja jest usiana takimi przypadkami.

A co, gdyby kandydaci na najwyższy urząd zaczęli swoje obietnice spełniać? To dopiero byłby powód do paniki! Obietnice niepoparte przecież żadnymi wyliczeniami. Stawiam dolary przeciw orzechom, że nie sprawdzono także ich wpływu na finanse publiczne, na kondycję firm itd. Wystarczyłoby jedno spojrzenie na budżet i byłby koniec bajań. Mit o jego zrównoważeniu w roku 2020 padł już dawno. Ekonomiści z Centrum Monitoringu Sytuacji Gospodarczej udowodnili, że finanse publiczne ratowano jedynie wizerunkowo. Przepychając wydatki covidowe do funduszy. Oficjalna metodologia liczenia długu publicznego nie bierze ich jednak pod uwagę, więc deficyt na papierze był niższy. Pudrowanie nie zmieniło jednak rzeczywistości. W końcu nawet minister finansów przyznał, że obecny kryzys jest największy w historii Polski i lada moment budżet będzie nowelizowany. Czy wczorajsi kandydaci to słyszą? Halo!!!

Złe wiadomości napływają także z ważnych światowych instytucji gospodarczych. Aktualne prognozy Międzynarodowego Funduszu Walutowego są gorsze od kwietniowych. Czyli tych z samego środka lockdownu. Globalne PKB w 2020 roku ma spaść o 4,9 proc. Według Międzynarodowej Organizacji Pracy w I kwartale tego roku na świecie ubyło pracy dla około 130 mln ludzi. W II kwartale będzie to 300 mln ludzi pozbawionych pracy! Te prognozy w części dotyczą też Polski. Nie jest ona bowiem samotną wyspą. Jest ściśle związana z globalną gospodarką.

Pracownicy i pracodawcy stąpają twardo po ziemi. Muszą. Najwyższa pora, by dołączyli do nich politycy. To, że żyjemy w atmosferze wyborów, jest niczym w porównaniu z latami wychodzenia z pandemicznego dołka.

Od świtu do nocy składając kolejne kosztowne obietnice! Nie mając przy tym żadnych oporów, przekracza wszelkie granice.

To wnioski z prezydenckiej kampanii wyborczej. Obserwując kandydatów, miałem wrażenie, że większość z nich orbituje wokół innej planety. Takiej, której nie sponiewierał nigdy żaden kryzys lub pandemia. Na niej budżety to finansowa wersja bajki „Stoliczku, nakryj się", a polityczne deklaracje to krynice mądrości i zasad logiki.

Pozostało 84% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację