Od kilku lat rośnie zainteresowanie koncepcją MMT (Modern Monetary Theory, nowoczesna teoria monetarna – red.) niosącą obietnicę zwiększenia źródeł finansowania polityki gospodarczej i społecznej. Wprawdzie trudno nie mieć sympatii dla intencji osób, które jak prof. Stephanie Kelton promują MMT w poszukiwaniu źródeł zwiększenia wydatków USA na oświatę, służbę zdrowia i ochronę środowiska, ale jeszcze trudniej nie zauważać słabości założeń MMT, która w dużej mierze neguje lub pomija doświadczenia okresów, gdy banki centralne walczyły z inflacją.
Mumifikacja banku centralnego
Zwolennicy MMT proponują połączyć budżet i bank centralny w jedno, dzięki czemu rząd nie musiałby od nikogo pożyczać pieniędzy, lecz mógłby je sam emitować, finansując w ten sposób swoje wydatki. To jednak oznaczałoby rezygnację z niezależności banku centralnego, która okazała się kluczowym warunkiem skuteczności walki z inflacją.
Ewidentną słabością MMT jest bagatelizowanie kosztów walki z inflacją, co wynika m.in. z niebrania pod uwagę inercji oczekiwań inflacyjnych. A to ona przecież była główną przyczyną dużych kosztów obniżania inflacji, jakie poniosły USA w pierwszej połowie lat 80., gdy Paul Volcker zabrał się za to, jak tylko Fed uzyskał odpowiedni zakres niezależności. Podobnie wysokie koszty dezinflacji poniosła niemal w tym samym czasie Europa Zachodnia, a my na początku zeszłej dekady, gdy pierwsza RPP zdecydowała się sprowadzić inflację do niskiego poziomu.
Zwolennicy MMT proponują, by w razie pojawienia się inflacji zmniejszać ją na drodze zwiększania podatków lub ograniczania wydatków budżetowych, odpompowując w ten sposób część podaży pieniądza z gospodarki. Można się tylko zastanawiać, w jakiej sytuacji coś takiego byłoby politycznie możliwe.
MMT postuluje utrzymywanie stóp procentowych na zerowym poziomie i nie mówi nic o konsekwencjach, jakie miałoby to dla akcji kredytowej banków. Jest to dość zagadkowe, ponieważ zasługą szkoły postkeynesowskiej, z której wywodzi się MMT, jest wskazywanie, że rosnąca akcja kredytowa banków jest głównym źródłem kreacji pieniądza.