Pojawiło się realne ryzyko, że ustawa offshore wpadnie w poślizg i nie wejdzie w życie do końca 2020 r. W efekcie farmy wiatrowe na Bałtyku – nowa nadzieja polskiej energetyki na poprawę rentowności – mogą na długo zniknąć z naszego horyzontu.
Opóźnienia w kalendarzu legislacyjnym mogą zburzyć strategiczne plany polskiego rządu związane ze zmniejszaniem emisyjności nie tylko naszej energetyki, ale także transportu i ciepłownictwa. Bo nie można zapominać, że właśnie na zwiększeniu skali OZE – poprzez budowę morskich farm wiatrowych – opiera się planowana strategia wodorowa Polski.
Transformacja polskiej gospodarki i realizacja celów klimatycznych to tylko jeden z koronnych argumentów przemawiających za budową morskich farm wiatrowych. Równie często pojawiał się argument mówiący, że powinniśmy traktować te inwestycje jak potencjalne koło zamachowe utrzymania dynamiki rozwoju polskiej gospodarki w trudnych czasach. Stąd prace nad umową sektorową dla morskiej energetyki wiatrowej zainicjowane podpisaniem w lipcu 2020 r. listu intencyjnego w tej sprawie. Jej kluczową rolę w przyszłym miksie energetycznym Polski podkreślano w wielu dokumentach strategicznych, poczynając od strategii na rzecz odpowiedzialnego rozwoju, poprzez krajowy plan na rzecz energii i klimatu na lata 2021–2030, a kończąc na polityce energetycznej Polski do 2040 r.
Tymczasem kolejny miesiąc ustawa offshore spędza w legislacyjnej kolejce. Przypomnijmy, że od momentu jej opublikowania w połowie stycznia 2020 r. dokument przechodził już konsultacje społeczne i dwukrotne uzgodnienia międzyresortowe. Dzisiaj jesteśmy w przededniu uzyskania ostatecznej akceptacji Rady Ministrów i przekazania ustawy pod obrady Sejmu. Przypomnijmy jednak, że prace nad jej kształtem toczyły się jeszcze w Ministerstwie Energii, czyli na długo przed tym, nim dokument ujrzał światło dzienne. Minęły dwa lata, a inwestorzy nadal czekają na zielone światło do rozpoczęcia najbardziej kapitałochłonnego etapu inwestycji – wyboru dostawców i zakupu turbin. Przy czym należy odnotować, że technologia w branży offshore rozwija się w błyskawicznym tempie. Pojawiają się prototypy maszyn znacznie wydajniejszych od tych, które wchodziły do powszechnego użycia jeszcze dwa lata temu.
Czas nagli także z innych powodów, które dotykają jednej z najistotniejszych materii – finansowania. Jeśli proces legislacyjny przeciągnie się zanadto, to inwestorzy stracą szansę na wsparcie w ramach pierwszego etapu rozwoju farm morskich w Polsce. Mogą z niego skorzystać – zgodnie z unijnymi przepisami – tylko do połowy przyszłego roku. Chodzi o projekty o łącznej mocy 5,9 GW, z których pierwsze mogłyby produkować energię już w 2025 r.