„O Europie marzyłem zawsze…” – mówił prof. Bronisław Geremek, odbierając Nagrodę Karola Wielkiego w 1998 r. Od tego czasu Wspólnota Europejska się powiększyła, a Europejczykom przychodzi się mierzyć z coraz to większymi wyzwaniami. Wielu twierdzi, że Stary Kontynent jest w agonii, miotany kryzysem wartości i przynależności do wspólnoty europejskich narodów i że w jakimś sensie obszar ten stał się kulturalnym skansenem, biernym obserwatorem zdarzeń. Wspólna Europa to piękna, humanistyczna idea, ale i dzieło niedokończone. Dlatego warto zastanowić się, jak Europa – w obliczu zagrożeń geopolitycznych, ryzyka klimatycznego i błyskawicznego postępu technologicznego – może afirmować swoją suwerenność, siłę i jedność.
Jacques Delors zwykł mawiać: „trudno zakochać się w wielkim, wspólnym rynku…”. Co innego, gdy pojawia się pasja, przekonanie o sprawczości, o wpływie na swój własny los
Europejski Homo civicus i Homo oeconomicus
Co zatem dziś rozumiemy przez „suwerenność europejską”? Chodzi o określenie, na jakich warunkach i w jaki sposób Europa może sama decydować o sobie i swoich interesach w obszarach, które uważa za istotne dla swojej tożsamości, bezpieczeństwa i dobrobytu swoich obywateli. Owa „suwerenność” Europy nie może być abstrakcyjna i ogólna, choćby dlatego, że samo jej istnienie wynika z decyzji niepodległych państw, które przyznały instytucjom europejskim kompetencje zarządcze na podstawie porozumienia.
Jest to ważne zarówno dla wiarygodności idei „suwerennej Europy”, jak i dla jej akceptacji wśród tych, którzy pielęgnują nostalgię za dawnymi federalistycznymi aspiracjami EU lub – wręcz przeciwnie – nie akceptują ich (czego wyrazem były protesty wobec decyzji Parlamentu Europejskiego otwierającej dyskusję o reformie instytucjonalnej UE, obejmującej traktaty założycielskie).
Jednocześnie niełatwo zauważyć, że dla Polaka, Francuza czy Niemca Europa istnieje tam, gdzie jest jego interes lub pasja. Utylitarystyczne benefity pogłębionej integracji gospodarczej jest łatwo dostrzec, gorzej z pasją. Euroentuzjasta i prawdziwy mąż stanu Jacques Delors zwykł mawiać: „trudno zakochać się w wielkim, wspólnym rynku…”. Co innego, gdy pojawia się pasja, przekonanie o sprawczości, o wpływie na swój własny los. A tego chyba w Europie brakuje.