Opublikowany w środę wywiad prof. Leszka Balcerowicza dla „Rzeczpospolitej” wzbudził sporo emocji. Poszło o wytykany nowemu rządowi brak strategii gospodarczej, a ściślej o unikanie przez ekipę Donalda Tuska tematu przekształceń własnościowych, czyli – mówiąc wprost – prywatyzacji.
Pojawiły się głosy, że prywatyzacja nie wydaje się być istotnym wyzwaniem rozwojowym dla Polski, bo dużo ważniejsze są problemy starzenia się i kurczenia populacji, jakości edukacji, dofinansowania nauki i przeskoku do innowacyjnej gospodarki.
Nie jestem – broń Boże – rzecznikiem Leszka Balcerowicza, ale jak rozumiem, to jemu chodzi nie o prywatyzację dla samej prywatyzacji, tylko o to, że firmy prywatne są bardziej efektywne od państwowych molochów. A ostatnie 8-10 lat to utrwalanie i zwiększanie obecności państwa w gospodarce.
Państwo w energetyce i bankach to mniej konkurencji, więcej problemów
Od siebie dodam, że „polonizacja" banków ograniczyła konkurencję w sektorze finansowym, w paliwach ją zniszczyła orlenowska monopolizacja. Państwowy sektor energetyczny stał się gigantycznym problemem, czego kuriozalnym efektem jest wyłączanie dostarczających tanią energię OZE, by nie trzeba było wyłączać niszczących środowisko bloków węglowych.