Polityka spójności to największa polityka Unii Europejskiej inwestująca m.in. w badania i rozwój, innowacyjność i niskoemisyjność gospodarki, ochronę zdrowia, włączenie społeczne czy poprawę sytuacji na rynku pracy. W wieloletnich ramach finansowych na lata 2021–2027 na politykę spójności przeznaczone zostanie 392 mld euro. Polska ma szansę z tego otrzymać ponad 72 mld euro. Mając na uwadze rozpoczętą dyskusję o przyszłości polityki spójności po 2027 r., warto zadać pytanie o jej dotychczasową skuteczność.
Na podstawie wyników wielu badań można powiedzieć z całą pewnością, że polityka spójności stymuluje wzrost gospodarczy, przyczyniając się do konwergencji [zmniejszania się różnic – red.] pomiędzy państwami członkowskimi UE. W opublikowanym przez Komisję Europejską ósmym raporcie kohezyjnym możemy przeczytać, że dzięki polityce spójności PKB per capita w regionach słabiej rozwiniętych (tych gdzie PKB per capita jest poniżej 75 proc. średniej dla UE) wzrósł do 2023 r. nawet o 5 proc.
Maleją różnice między krajami, rosną – między regionami
Tu niestety należy zwrócić uwagę na dwie kwestie. Po pierwsze, ciągle jednak nie wiemy, czy wzrost gospodarczy jest wynikiem przeważających czynników o charakterze popytowym czy podażowym. To kluczowe pytanie, jeżeli chcemy mówić o efektywności polityki spójności. Zmiany o charakterze popytowym (keynesowskim) nie są trwałe i wygasną wraz z wygaśnięciem impulsu popytowego.
Po drugie, należy zwrócić uwagę, że o ile obserwujemy w Europie konwergencję pomiędzy państwami członkowskimi, o tyle widzimy też dywergencję wewnątrz niektórych państw członkowskich i regionów. Mówi o tym opublikowany w 2023 r. przez Komisję Europejską dokument pt. „Regional Trends for Growth and Convergence in the European Union”. Patrząc na sytuację w poszczególnych państwach, możemy powiedzieć, że nierówności rosną nie tylko w Polsce, Rumunii czy Bułgarii, ale również we Francji czy Irlandii.
Jeżeli więc konwergencja pomiędzy państwami członkowskimi jest po części sukcesem polityki spójności, to należy też uznać, że dywergencja [powiększanie się różnic – red.] wewnątrz państw członkowskich musi być po części jej porażką, a to już poważny zarzut względem tej polityki.