Marcin Wajda: Największa polityka Unii wymaga zmian

Ludzie – w przeciwieństwie do polityki spójności – nie zawsze uważają wzrost innowacyjności za priorytet. Wiedzą, że jeżeli nawet nastąpi poprawa sytuacji gospodarczej, to odczują jej skutki po latach. I nie chcą tyle czekać.

Publikacja: 01.03.2024 03:00

Marcin Wajda: Największa polityka Unii wymaga zmian

Foto: Adobe Stock

Polityka spójności to największa polityka Unii Europejskiej inwestująca m.in. w badania i rozwój, innowacyjność i niskoemisyjność gospodarki, ochronę zdrowia, włączenie społeczne czy poprawę sytuacji na rynku pracy. W wieloletnich ramach finansowych na lata 2021–2027 na politykę spójności przeznaczone zostanie 392 mld euro. Polska ma szansę z tego otrzymać ponad 72 mld euro. Mając na uwadze rozpoczętą dyskusję o przyszłości polityki spójności po 2027 r., warto zadać pytanie o jej dotychczasową skuteczność.

Na podstawie wyników wielu badań można powiedzieć z całą pewnością, że polityka spójności stymuluje wzrost gospodarczy, przyczyniając się do konwergencji [zmniejszania się różnic – red.] pomiędzy państwami członkowskimi UE. W opublikowanym przez Komisję Europejską ósmym raporcie kohezyjnym możemy przeczytać, że dzięki polityce spójności PKB per capita w regionach słabiej rozwiniętych (tych gdzie PKB per capita jest poniżej 75 proc. średniej dla UE) wzrósł do 2023 r. nawet o 5 proc.

Maleją różnice między krajami, rosną – między regionami

Tu niestety należy zwrócić uwagę na dwie kwestie. Po pierwsze, ciągle jednak nie wiemy, czy wzrost gospodarczy jest wynikiem przeważających czynników o charakterze popytowym czy podażowym. To kluczowe pytanie, jeżeli chcemy mówić o efektywności polityki spójności. Zmiany o charakterze popytowym (keynesowskim) nie są trwałe i wygasną wraz z wygaśnięciem impulsu popytowego.

Po drugie, należy zwrócić uwagę, że o ile obserwujemy w Europie konwergencję pomiędzy państwami członkowskimi, o tyle widzimy też dywergencję wewnątrz niektórych państw członkowskich i regionów. Mówi o tym opublikowany w 2023 r. przez Komisję Europejską dokument pt. „Regional Trends for Growth and Convergence in the European Union”. Patrząc na sytuację w poszczególnych państwach, możemy powiedzieć, że nierówności rosną nie tylko w Polsce, Rumunii czy Bułgarii, ale również we Francji czy Irlandii.

Jeżeli więc konwergencja pomiędzy państwami członkowskimi jest po części sukcesem polityki spójności, to należy też uznać, że dywergencja [powiększanie się różnic – red.] wewnątrz państw członkowskich musi być po części jej porażką, a to już poważny zarzut względem tej polityki.

Skuteczność w skali mikro

Zostawmy jednak na boku skuteczność makroekonomiczną i skupmy się na efektywności na poziomie mikro, czyli lokalnym. Polityka spójności wspiera wiele obszarów. W perspektywie budżetowej 2021–2027 jej aktywność została określona przez cele polityczne: od wzrostu innowacyjności gospodarki, zmniejszenia jej emisyjności, wsparcia transportu, rynku pracy, włączenia społecznego i edukacji, po realizację projektów rewitalizacyjnych czy wsparcie transformacji regionów węglowych. Jednak pomimo szerokiego wachlarza możliwości, w opinii wielu mieszkańców polityka spójności niewiele oferuje.

Jak wskazuje ostatnie badanie Eurobarometr, tylko 16 proc. respondentów z całej Unii identyfikuje na co dzień pozytywny wpływ projektów zrealizowanych ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego lub Funduszu Spójności. Najwięcej respondentów, bo 59 proc., odpowiedziało pozytywnie na to pytanie w Polsce.

Warto jednak zwrócić uwagę na inne badanie przeprowadzone w 2023 r. przez Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej, w którym tylko 37 proc. ankietowanych wskazało, że członkostwo Polski w UE przyczyniło się do wzrostu jakości życia Polaków. Wydaje się więc, że Polacy pozytywnie oceniają napływ środków europejskich, jednak nie kojarzą tego z indywidualnymi korzyściami, ale przede wszystkim z korzyściami ogólnymi. Jak to możliwe, że jedna z największych unijnych polityk, która ma szeroki wachlarz możliwości, ma w opinii mieszkańców Unii tak niewielki wpływ na ich lepsze codzienne życie?

Jaki jest potencjał wzrostu starzejącej się wsi

Odpowiedź jest zawarta w stanowisku Rady Europejskiej nt. przyszłości polityki spójności, które podkreśla, że „polityka spójności jest długoterminową polityką”. Wspiera ona więc zmiany strukturalne (a więc dostosowanie podaży do popytu) w poszczególnych państwach/regionach Unii Europejskiej.

Wynika to z wdrażania nowej teorii wzrostu, według której jest on funkcją liniową zależną m.in. od poziomu wiedzy i innowacji. W mainstreamowej ekonomii zawsze można stymulować wzrost poprzez lepsze wykorzystanie czynników endogenicznych. Polityka spójności postawiła więc sobie za cel promowanie wzrostu we wszystkich regionach/obszarach Unii.

Takie podejście dla wielu obszarów z pewnością jest słuszne. Problem jednak w tym, że modele makroekonomiczne niekoniecznie pasują do tłumaczenia zjawisk na poziomie lokalnym. Można postawić pytanie, jaki jest potencjał wzrostu na wsi czy w małym mieście, z którego młodzi ludzie wyjeżdżają, a społeczeństwo się starzeje? Jaki jest potencjał wzrostu w miastach i na wsiach, które są odległe od dużych ośrodków metropolitalnych? Albo czy głównym problemem trapiącym mieszkańców biednych części metropolii jest brak dostatecznego wzrostu gospodarczego? Ich mieszkańcom polityka spójności ma niewiele do zaoferowania w stosunku do rzeczywistych potrzeb.

Jak podnieść poziom zadowolenia

Żeby znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego tak się dzieje, należy zastanowić się nad tym, co wpływa na zadowolenie ludzi, a więc, co czyni nas szczęśliwszymi w kontekście rozwoju społeczno-gospodarczego? W 2011 r. ukazała się książka dwojga laureatów Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii pt. „Poor economics: a Radical Rethinking of this way to fight global poverty”. W książce tej opisany jest przykład Marokańczyków, którzy musieli oszczędzać na jedzeniu, mimo że każdy z bohaterów tej historii ma w domu duży telewizor, antenę satelitarną, DVD i telefon komórkowy. Oczywiście pierwsza myśl nasuwa się sama – nieprzemyślane i złe zakupy. Jednak Banerjee i Duflo tłumaczą nam, że zakupy te są w pełni racjonalne i przemyślane.

Ludzie, którzy zmiany na lepsze postrzegają w długim horyzoncie czasowym bądź nie wierzą, że one kiedykolwiek nadejdą, są bardziej skłonni do takich wydatków. Innymi słowy, ludzie chcą przeżyć życie tak przyjemnie, jak to tylko możliwe, tu i teraz – piszą nobliści.

Ten przykład pozwala nam zrozumieć, dlaczego efektywność w polityce spójności i innych programach publicznych – w rozumieniu ekonomicznym – nie zawsze jest opłacalna. Mieszkańcy Unii Europejskiej oczekują realizacji inwestycji, które rozwiążą problemy trapiące i ich na co dzień. Dziurawa droga, brak oświetlonego chodnika, sali gimnastycznej w szkole podstawowej, placu zabaw dla dzieci, basenu, kina czy świetlicy, ale również brak możliwości zagospodarowania czasu wolnego – oto problemy, które w wielu obszarach Europy są priorytetowe.

Nie są one jednak w większości przypadków wspierane przez politykę spójności, gdyż nie przyczyniają się do zmian strukturalnych, a tym samym nie prowadzą do wzrostu gospodarczego.

Ludzie nie chcą czekać

Można więc powiedzieć, że ludzie – w przeciwieństwie do polityki spójności – nie zawsze i nie wszędzie uważają za priorytet wzrost innowacyjności gospodarki. Wiedzą, że jeżeli nawet nastąpi ogólna poprawa sytuacji gospodarczej, to pozytywne efekty w ich życiu odczują za kilka albo wręcz kilkanaście lat. Nikt nie chce tyle czekać. Pozostawienie ludzi z niezaspokojonymi podstawowymi potrzebami to wepchnięcie ich w objęcia populistów.

Marie Hyland w tekście „Europe’s widening rural–urban divide may make space for far right” pisze, że rosnące nierówności i w konsekwencji wykluczenie na obszarach wiejskich może zagrozić całemu projektowi europejskiemu. Jednak ludzi, którzy potrzebują lepszego dostępu do usług publicznych i prywatnych, znajdziemy nie tylko na wsiach, ale również w miasteczkach czy nawet w dużych miastach, tak samo w Polsce, jak i we Francji, Chorwacji czy w Niemczech. 
Czy więc polityka spójności powinna finansować zakup nowych telewizorów i dostęp do platformy streamingowej na obszarach wykluczonych? Oczywiście, że nie. Jednak powinna mieć ofertę dla mieszkańców tych obszarów. Taką ofertę, która uczyni życie mieszkających tam ludzi szczęśliwszym.

Promowanie wzrostu gospodarczego musi być tak samo ważne jak wspieranie spójności społecznej czy terytorialnej, na co wskazuje sam Traktat o funkcjonowaniu Unii Europejskiej. Spójność musi być rozumiana jako prawo każdego mieszkańca UE do poczucia, że nikt nie jest obywatelem drugiej kategorii. Oznacza to, że na jednym obszarze należy inwestować w sieć transportową, na innym – w innowacje, a jeszcze na innym wybudować plac zabaw dla dzieci, boisko, kino czy miejsca do spędzania czasu dla seniorów.

Ogromnym błędem jest rozumienie spójności wyłącznie przez pryzmat ekonomiczny. Spójność w Unii musi oznaczać również prawo każdego do dostępu do odpowiedniej jakości usług publicznych i prywatnych.

Wysoki i stabilny wzrost gospodarczy nie jest możliwy wszędzie. Spójność ekonomiczna nie może być więc jedyną realizowaną formą spójności. Polityka spójności musi to zrozumieć, jeżeli naprawdę chce być bliżej obywatela i nie chce przegrać z populizmem.

CV

Dr Marcin Wajda

Dr Marcin Wajda jest adiunktem w Kolegium Ekonomiczno-Społecznym Katedry Skarbowości Szkoły Głównej Handlowej, a także dyrektorem Departamentu Rozwoju Regionalnego i Funduszy w Mazowieckim Urzędzie Marszałkowskim.

Polityka spójności to największa polityka Unii Europejskiej inwestująca m.in. w badania i rozwój, innowacyjność i niskoemisyjność gospodarki, ochronę zdrowia, włączenie społeczne czy poprawę sytuacji na rynku pracy. W wieloletnich ramach finansowych na lata 2021–2027 na politykę spójności przeznaczone zostanie 392 mld euro. Polska ma szansę z tego otrzymać ponad 72 mld euro. Mając na uwadze rozpoczętą dyskusję o przyszłości polityki spójności po 2027 r., warto zadać pytanie o jej dotychczasową skuteczność.

Pozostało 95% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację