Andrzej Malinowski: Oddaj pieniądze, bo jesteś… uczciwy!

Ufaj, ale sprawdzaj – powiedzenie to zdaniem badaczy było symbolem radzieckiej doktryny budowania państwa totalitarnego. Pozbawionego zaufania do obywatela, nastawionego na represje. Nic dziwnego, że sięgnęła po nie... polska skarbówka.

Publikacja: 29.11.2020 21:00

Andrzej Malinowski: Oddaj pieniądze, bo jesteś… uczciwy!

Foto: Fotorzepa, Piotr Wittman

Postanowiła udowodnić po raz kolejny, że przedsiębiorcy są zakałą, a nie solą, polskiej ziemi. Służyć temu ma koncepcja tzw. nabycia sprawdzającego. Polega ona na tym, że pracownicy skarbówki jako zwykli klienci kupują towary, nagrywając transakcję ukrytą kamerą. Następnie sprawdzają, czy została ona zarejestrowana przez sprzedawcę, czy zostały zapłacone podatki, itd., itp. Jeśli wszystko będzie w porządku, to urzędnik... wróci. Odnosząc zakupiony towar, za który sprzedawca musi zwrócić mu pieniądze.

Koncepcja ta na razie jest opiniowana przez naczelników urzędów skarbowych. Sam pomysł zaś jest rodem z policyjnych prowokacji. Używanych wobec groźnych przestępców, których nie można złapać na gorącym uczynku. Tam się doskonale sprawdza! W niekompetentnych rękach jednak to zapowiedź katastrofy. Jej skalę obrazuje słynna „prowokacja żarówkowa" sprzed dwóch lat. Przypomnijmy ją. Dwie „przebiegłe inaczej" panie ze skarbówki w Bartoszycach poprosiły mechanika o wymianę żarówki w aucie. Było po godzinach pracy warsztatu, więc nie dostały paragonu. No to hajda na „przestępcę podatkowego"! Wszczęły warte 1 tys. zł postępowanie karnoskarbowe. Żeby odzyskać... niecałe 4 zł podatku.

Przekazać takim „specjalistom" nabycie sprawdzające to gwarantowany armagedon. Dzieci w szkołach, pytające, co oznacza powiedzenie „dać małpie brzytwę", będzie się prowadzić na wycieczki pod budynek skarbówki. Lekcja na całe życie.

Możliwych scenariuszy jest przecież mnóstwo. Skarbówka jest w stanie wszystkich zaskoczyć. Łącznie z filmowcami specjalizującymi się w thrillerach. Jej urzędniczki mogą np. masowo chodzić do mięsnego i kupować naręcza wędlin. Niby na święta. Po czym po miesiącu wrócić po to, by oświadczyć zdumionemu masarzowi, że jest... uczciwy. Ponieważ jest uczciwy, musi odebrać od nich kosz zzieleniałych mięs i kiełbas. Oraz oddać pieniądze.

Inny pomysł: skarbowi „przykrywkowcy" kupują u dilera auto klasy premium. Po dwóch miesiącach oddają. Za zwrotem zapłaconej sumy. To, że jest używane, to, że diler nigdy go za pierwotną cenę nie sprzeda? To mało ważne! A straty niech wyrówna sobie sam.

Tym, którzy mają nadzieję, że dałoby się jakimiś ograniczeniami wyeliminować ryzyko bezrozumnych działań urzędników, mówię od razu „nie". To się nie uda. Żadne zastrzeżenie lub warunek nie wytrzyma zderzenia z ich kreatywnością naginania prawa i logiki. Potrafili stwierdzić, że brzeg morza nie jest elementem środowiska morskiego; że słodkie ciastko dla gościa w recepcji to towar luksusowy i nie można go zaliczyć jako kosztu! To wszystko „małe piwo przed śniadaniem".

Dlatego dalsze prace nad koncepcją nabycia sprawdzającego nie mają sensu. W polskiej rzeczywistości to mina podłożona pod przedsiębiorczość. Przy okazji pokazuje, ile są warte zapowiedzi rządzących o docenianiu przedsiębiorczości. Chyba się komuś „docena" pomyliła z PRL-owskim „domiarem". Był on swoistym podatkiem od sukcesu. Urzędnik, nie mogąc znaleźć haka na „prywaciarza", dowalał mu domiar i tak rozkładał na łopatki.

Ufaj, ale sprawdzaj. Dziś państwo nikomu już nie ufa, ale jeszcze ma kogo sprawdzać. Jeśli jednak więcej takiej „doceny" spłynie na przedsiębiorców, to nie będzie ani komu ufać, ani kogo sprawdzać.

Postanowiła udowodnić po raz kolejny, że przedsiębiorcy są zakałą, a nie solą, polskiej ziemi. Służyć temu ma koncepcja tzw. nabycia sprawdzającego. Polega ona na tym, że pracownicy skarbówki jako zwykli klienci kupują towary, nagrywając transakcję ukrytą kamerą. Następnie sprawdzają, czy została ona zarejestrowana przez sprzedawcę, czy zostały zapłacone podatki, itd., itp. Jeśli wszystko będzie w porządku, to urzędnik... wróci. Odnosząc zakupiony towar, za który sprzedawca musi zwrócić mu pieniądze.

Pozostało 84% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację