Mój znajomy wrzucił na Twittera zdjęcie chorwackiej 50-eurocentówki z podobizną Nikoli Tesli i zastanawiał się, czy polski odpowiednik kiedyś będzie z Kopernikiem. Jestem zdecydowanie za – i za wejściem do Eurolandu, i za Kopernikiem. W końcu nasz astronom zajmował się także ekonomią. Był współodkrywcą prawa Kopernika–Greshama, które mówi, że gorszy pieniądz wypiera z obiegu lepszy. Ten jest bardziej pożądany, gdy lud zorientuje się, która moneta mimo tego samego nominału zawiera mniej kruszcu, bo władca ją bezczelnie „odchudził”.
Niestety, prawo Kopernika dotyczy też polskich polityków, u których złe intencje wypierają dobre. W rezultacie ich zaniechań podatny na kaprysy walutowej koniunktury i spekulantów złoty nadal wypełnia nasze portfele, nie pozwalając zagościć tam stabilniejszemu euro, do którego przyjęcia zobowiązaliśmy się w traktacie akcesyjnym.
Czytaj więcej
Potrzebny jest powrót do poważnej dyskusji o wspólnej walucie. Czy jako Polacy bez euro zyskujemy, czy tracimy? Jakie przywileje daje nam wspólna waluta? Jakie drzwi otwiera, jakie zamyka? Czy euro rozwój naszego kraju przyspieszy, czy spowolni?
Przed wiekami władcy wymieniali w obiegu „tłuste” od srebra denary na coraz chudsze brakteaty, by pokryć swoje rosnące wydatki. Tak teraz politycy – i to co najmniej od ośmiu lat – hołubią złotego, bo to pozwala im zmanipulować kurs i wykazać nadzwyczajny zysk banku centralnego. Albo zmonetyzować dług, czyli skupować państwowe obligacje – i tak pustym pieniądzem pokrywać koszty wyborczych prezentów dla ludu nieświadomego tej manipulacji przyczyniającej się do wzrostu cen.
Kosztem nieprzyjęcia przez nas euro jest niestabilny kurs walutowy, zwiększający ryzyko prowadzenia handlu zagranicznego, droższy kredyt dla obywateli i firm czy wreszcie koszty przewalutowania przy eksporcie i imporcie towarów albo wyjazdach prywatnych. Ale to też niższa wiarygodność kraju skutkująca koniecznością płacenia wyższych odsetek od zaciąganego długu. Wreszcie – to ryzyko mniej lub bardziej przypadkowego wypadnięcia Polski z UE. Tak jak pod dyktando populistów wypadli Brytyjczycy, którzy trwając przy funcie, zapomnieli, że zostawili uchylone drzwi do tej katastrofalnej ewakuacji.