W latach 60. XX wieku wśród ekonomistów modna była „teoria konwergencji”. W wyniku rozwoju społecznego miało dojść do stopniowego upodobnienia się różnych społeczeństw, gospodarek i państw m.in. za sprawą postępu technologicznego, który narzuca określone formy organizacji. Komunizm miał się powoli otwierać na kapitalizm, ten zaś wziąć z komunizmu pewne elementy centralnego planowania, czy wprowadzać w większym stopniu własność pracowniczą. W efekcie gospodarki wszystkich państw w bliżej nieokreślonej przyszłości funkcjonowałyby podobnie. I może teoria ta potwierdziłaby się, gdyby nie to, że komunizm padł z braku efektywności.
A jednak zgodnie z jej założeniami o dziwo działa obecnie wiele rynków, w tym taksówkowy, na którym przed ponad dekadą starły się dwa systemy. Stary, skostniały rynek taxi z charakterystycznymi wąsatymi kierowcami na postojach i zdezelowanymi pojazdami przesiąkniętymi tytoniem stanął wobec konkurencji grupy zwinnych firm przewozowych z autami zamawianymi przez smartfonową aplikację, które unikały jak ognia słowa „taksówka”. Uber oraz iTaxi były w awangardzie tych zmian. Potem dołączyły kolejne, jak myTaxi, Bolt czy FreeNow. Tradycyjne firmy, by przetrwać, musiały zacząć się łączyć, zaadaptować system działający z wykorzystaniem aplikacji i gwiazdkowy system ocen, upodabniając się w sposobie działania do nowej fali przewozowej. Z drugiej strony nowa grupa firm uberopodobnych w końcu zaczęła respektować licencje taxi i bardziej nadzorować swoich kierowców.
Czytaj więcej
Tradycyjne korporacje i stowarzyszenia taksówkarskie znikają z polskich ulic. Branżę zdominowały Uber, Bolt, FreeNow oraz iTaxi. Ten ostatni operator właśnie dokonał kolejnej akwizycji.
Nie tylko technologia i sposób działania integrują ten biznes. Firmy łączą się, a ostatnim tego przykładem jest przejęcie przez iTaxi tradycyjnej gdańskiej korporacji Dajan Taxi, a wcześniej warszawskiego MPT.
Mimo tej całej konwergencji i podobnego sposobu działania różnice między firmami pozostają. Mamy na rynku masowego i taniego Ubera czy Bolta, których kierowcy przeważnie ledwie znający kilka słów po polsku jeżdżą samochodami nie pierwszej młodości. Ale mamy też renomowane i droższe korporacje taxi. Choć gwoli ścisłości Uber uchodzi za taniego, ale coraz szybciej nim być przestaje, gdy mamy do czynienia z dużym popytem i godzinami szczytu.