Teoretycy handlu od dawna ostrzegają przed konsekwencjami zwiększonej regionalizacji gospodarczej. Od dawna twierdzą, że jakikolwiek rozwój w tym kierunku podważyłby kluczowe elementy strukturalne światowej gospodarki.
Oczywiście regionalne umowy handlowe muszą być uważnie monitorowane, aby nie prowadziły do zmniejszenia otwartości rynku. Jednak zwykle rysowany jaskrawy kontrast pomiędzy globalizacją a regionalizacją wymaga rewizji – z dwóch głównych powodów.
Po pierwsze, globalizacja nie zniknie. Mówiąc najprościej, pomimo wszystkich opowieści o „friendshoringu”, „reshoringu”, „de-couplingu” lub „de-riskingu”, korzyści płynące z handlu między kontynentami nigdy nie przestaną istnieć.
Ruch w kierunku większej dywersyfikacji relacji handlowych i sieci dostawców jest daleki od alarmistycznych obaw, że doświadczamy „deglobalizacji”. Oto przykład: Stany Zjednoczone zmniejszyły zależność importową od Chin, przenosząc swoją ekspozycję ku innym krajom azjatyckim.
Po drugie, najwyższy czas, aby uznać, że globalizacja i regionalizacja – rozumiana jako układ hubu i „szprych” – są uzupełniającymi się siłami gospodarczymi, a nie przeciwstawnymi. Regionalizacja gospodarcza jest ważnym motorem regionalnej konkurencyjności, a tym samym globalnego wzrostu.