Robert Gwiazdowski: Moje wojny i wojenki

Po połajankach od domagających się „darmowego kredytu” frankowiczów za porównanie w zeszłym tygodniu na liczbach obciążeń ich i złotówkowiczów zrobiłem sobie podsumowanie, komu jeszcze się przez minione lata naraziłem.

Publikacja: 30.03.2023 03:00

Robert Gwiazdowski: Moje wojny i wojenki

Foto: Fotorzepa/ Robert Gardziński

I mi wyszło, że naraziłem się zwolennikom:

* keynesizmu, zdaniem których wszystko można wyprodukować pod warunkiem, że ktoś to kupi, więc trzeba prowadzić odpowiednią politykę monetarną – nawet kosztem inflacji, którym to sposobem skumulowana inflacja za trzy lata przekroczyła 30 proc.

* tzw. fiat money, dzięki którym banki „wypłukują pieniądze z powietrza”;

* ustawy o szczególnym uregulowaniu stosunków kredytowych z 1989 r., dzięki której banki uzyskały status świętej krowy żywicielki całej gospodarki;

* ustawy o bankowym postępowaniu układowym z 2002 r., dzięki której banki ugruntowały status świętej krowy i z pokrzywdzeniem innych wierzycieli przejęły majątek upadających przedsiębiorstw z powodu niespłacania drogich kredytów, których im udzieliły z pieniędzy „wypłukanych z powietrza”;

* bankowego tytułu egzekucyjnego, który po latach okazał się niezgodny z konstytucją (jak od początku twierdziłem), a za sprawą którego sporo prywaciarzy „poszło do piachu”;

* progresji podatkowej, dzięki którym klasa średnia musi więcej pożyczać od banków, bo więcej oddaje państwu, przez co ma niższą zdolność kredytową, bo banki patrzą na dochód netto, a nie brutto;

* OFE, dzięki którym mieliśmy mieć wyższe emerytury, a kilkadziesiąt miliardów złotych zarobili ich zarządzający i akcjonariusze – czyli banki i inne instytucje finansowe – za „kręcenie młynka”, czyli kupowanie obligacji Skarbu Państwa; a ZUS wydał kilkadziesiąt miliardów złotych na utrzymanie systemu komputerowego, który liczy, że za 25 lat większość emerytów będzie otrzymywała emeryturę minimalną.

Poza rynkami finansowymi naraziłem się jeszcze zwolennikom:

* „grubej kreski”, dzięki którym akta ubeckie pozostały nieujawnione z powodów osobistych i obyczajowych, więc niektórzy do dziś do nich „docierają” (tylko nie do wszystkich);

* bezpieczeństwa państwa, dzięki którym po zwykłych podsłuchach mamy teraz Pegasusa;

* przeciwnikom prywatyzacji TVP i spółek strategicznych, dzięki którym mamy TVPiS i menedżerów Kaczyńskiego;

* Apteki dla Aptekarza (zamiast dla pacjenta), czyli farmaceutom, którzy próbowali zmusić państwo do odbierania aptek przedsiębiorcom niebędącym farmaceutami.

Więcej grzechów nie pamiętam, za żaden nie żałuję, a jak mi się coś jeszcze przypomni, to napiszę.

Autor jest adwokatem, profesorem Uczelni Łazarskiego i szefem rady WEI

I mi wyszło, że naraziłem się zwolennikom:

* keynesizmu, zdaniem których wszystko można wyprodukować pod warunkiem, że ktoś to kupi, więc trzeba prowadzić odpowiednią politykę monetarną – nawet kosztem inflacji, którym to sposobem skumulowana inflacja za trzy lata przekroczyła 30 proc.

Pozostało 89% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację