Do rozwodu z warszawską giełdą szykuje się kolejna duża spółka. Mowa o firmie Ciech, którą z GPW chce ściągnąć spółka Kulczyka. Mieliśmy być centrum finansowym Europy Środkowo-Wschodniej, ale przypisywanie nam wzniosłych tytułów jest obecnie sporym nadużyciem. Rynek kapitałowy w Polsce ma pod górkę. W zasadzie od wielu lat jest to droga przez mękę. Otoczenie nie sprzyja, ale najgorsze w tym wszystkim jest to, że sami dodatkowo rzucamy sobie kłody pod nogi.
Już sam fakt, że kolejne przedsiębiorstwo chce opuścić giełdowy parkiet, jest niepokojącym sygnałem. Ale jeszcze bardziej powinna nas niepokoić motywacja, jaka stoi za tym ruchem. Spółka Kulczyka swoje plany uzasadnia tym, że „utrzymywanie statusu spółki publicznej ogranicza możliwość szybkiego i elastycznego reagowania na dynamicznie zmieniające się uwarunkowania”.
Czytaj więcej
Kolejna duża spółka może wkrótce zniknąć z warszawskiego parkietu. Natomiast nowych debiutantów na horyzoncie nie widać.
Z wyliczeń „Rzeczpospolitej” wynika, że w ostatnich dziesięciu latach z giełdy wycofano prawie 190 spółek. Wprowadzono na główny parkiet 160 firm. Liczby więc mówią same za siebie. A przecież rodzina Kulczyków nie jest pierwsza, która mówi o wyzwaniach, jakie związane są z funkcjonowaniem na rynku kapitałowym. Kilka lat temu, przy okazji zdejmowania z giełdy firmy Synthos, o rosnących kosztach i obowiązkach związanych z funkcjonowaniem na GPW mówił Michał Sołowow.
Oczywiście rynek kapitałowy rządzi się swoimi prawami, ma swoje wymagania i regulacje, które często też narzucane są nam odgórnie. To jednak tylko jedna strona medalu. Absolutnie też nie jest tak, że wszystkiemu jest winny zagraniczny kapitał. Ten równie szybko potrafi się pojawić, jak i wycofać – w zależności od tego, z której strony powieje globalny wiatr. Ale istotną rolę odgrywają dla niego również lokalne uwarunkowania – i to na nie powinniśmy spojrzeć w pierwszej kolejności.