Przy okazji konferencji stron COP21 kwestionowano prawne znaczenie umowy globalnej. Niesłusznie. Porozumienie paryskie stanowi traktat w rozumieniu konwencji wiedeńskiej i ma charakter prawnie wiążący, będąc jednak mieszanką twardych zobowiązań, deklaracji oraz wyrazów wspólnych intencji stron. Najmocniejszym elementem Paryża zostały proceduralne postanowienia dotyczące tzw. wkładów krajowych (National Determined Contrubutions). Porozumienie to, w przeciwieństwie do protokołu z Kioto, nie zawiera twardych zobowiązań dotyczących redukcji emisji.
Brak zobowiązań materialnych i nastawienie na dobrowolne wkłady krajowe decydują o elastyczności porozumienia, będąc ceną za jego powszechność. Jednak to jego powszechność jest najlepszym gwarantem skuteczności. Badania dotyczące skuteczności prawa międzynarodowego wskazują, że najpełniej wdrażane są nie te umowy, które przewidują bardzo twarde zobowiązania i mocne mechanizmy wdrażania, ale te akceptowane przez możliwie największą część społeczności międzynarodowej. Dobrym przykładem jest protokół montrealski z 1987 r. w sprawie substancji zubażających warstwę ozonową. Dokument ten doprowadził do ich redukcji o 95 proc., mimo że nie miał mocnych instrumentów wdrażania. Było to możliwe właśnie dzięki jego dużej elastyczności i powszechności – został ratyfikowany przez ponad 160 państw. Nie ulega w tym aspekcie wątpliwości, że już dziś, poprzez decyzję z Paryża, rynki finansowe i biznes otrzymały wyraźny sygnał co do kierunku rozwoju światowej gospodarki.
Umowa paryska niesie ze sobą wiele konsekwencji dla Polski. Dwie cechy tego porozumienia, czyli jego powszechność oraz elastyczność, powodują, że jest ono dla nas korzystne i powinno być przez Polskę ratyfikowane. Trudno sobie zresztą wyobrazić sytuację, w której po tym, gdy minister środowiska ogłasza przyjęcie porozumienia paryskiego jako wielki sukces polskiego rządu, nie doprowadza się do jego podpisania i ratyfikacji.
Nasuwa się jednak pytanie o kształt naszej polityki klimatycznej w erze Paryża. Powinna to być przede wszystkim polityka racjonalna, co oznacza wyzwolenie się z kilku złudnych założeń determinujących jej dotychczasowy kształt.
Pierwszym złudzeniem było niewyrażone założenie, że unijna polityka klimatyczna zakończy się w 2020 roku. Jednak wynik Paryża oznacza, że polityka ta ulegnie wręcz wzmocnieniu, dając Unii Europejskiej mocny mandat do realizacji polityki klimatycznej w perspektywie lat 2030–2050 i później. Drugim złudzeniem było przekonanie, że ogólnoświatowa polityka klimatyczna poniesie fiasko, a wobec tego należy trwać przy energetyczno-klimatycznym status quo.