Historia OZE nad Wisłą przypomina trochę serial, w którym nie brakuje gwałtownych zwrotów akcji, a zamysły bohaterów co rusz napotykają kolejne przeszkody. Ustanowiony w ostatnią środę rekord produkcji energii z fotowoltaiki (6711 megawatogodzin) to naturalny owoc wielkiego boomu na własne przydomowe źródła energii, w szczególności – rzecz jasna – na fotowoltaikę. Koniunkturę na tym rynku nakręcił z kolei rząd, uruchamiając program „Mój prąd”.
Gdy ruszała pierwsza edycja tego programu, niektórzy pokątnie utyskiwali, że rząd szykuje sobie listek figowy: rozwija OZE, ale bez zwijania konwencjonalnej, brudnej energetyki. Coś tam przyrośnie w miksie energetycznym, będzie mniej do nadganiania w stosunku do obietnic dotyczących OZE, zapisanych w rządowej „Polityce energetycznej Polski do 2040 r.”.
Kolejne wydarzenia zaskoczyły zapewne autorów tej inicjatywy. Polacy dosyć gremialnie ruszyli zakładać na dachu panele, a w tle rozkwitł mniejszy i większy biznes związany z montażem, zdobywaniem dotacji, ekspertyzami dotyczącymi instalacji. Notowania fotowoltaicznych firm na giełdzie wystrzeliły pod niebiosa. W rezultacie ten prosumencki boom (nie tylko wśród gospodarstw domowych, ale też w biznesie) pozwolił nie tylko wypełnić zobowiązania Polski z rządowych strategii, ale wręcz dalece je wyprzedzić. I jak triumfują dziś zwolennicy OZE, zbudować jakże potrzebny wobec gróźb Kremla potencjał produkcji energii.
Wydawałoby się, że nic, tylko iść za ciosem. Dlaczego zatem, zamiast przyspieszać, program zaczął zwalniać? Skala triumfu fotowoltaiki nad Wisłą dalece przerosła nie tylko szacunki autorów rządowych programów i strategii, ale przede wszystkim możliwości systemu energetycznego i jego menedżerów, którzy w niewielkiej mierze brali pod uwagę, że rewolucja może się dokonać na ich oczach, w ciągu kilku lat, nie decyzją rządową, ale setkami tysięcy indywidualnych decyzji podejmowanych przez zwykłych Kowalskich.
Czytaj więcej
Jeszcze nigdy panele słoneczne nie wyprodukowały w Polsce tyle energii. Niestety, nowych instalacji powstaje dużo mniej.